W świecie randkowania dynamika jest jak najbardziej obecna. Dlatego co jakiś czas na popularności zyskują coraz to dziwniejsze terminy, określające zachowania w relacjach. Idą święta, więc warto (chyba) dowiedzieć się czym jest np. scrooging. Oby Was ten trend nie dotyczył właśnie w tegoroczne Boże narodzenie…
Spis treści
Scrooge, jako najgorszy wzorzec w randkowaniu
Pamiętacie skąpego bohatera ,,Opowieści Wigilijnej’’ Dickensa? Tak, Ebenezer Scrooge to antybohater świąt, ale teraz i wzorzec dla okrutnych randkowiczów. Właśnie od jego nazwiska powstał termin scrooging, czyli zrywanie z kimś na chwilę przed świętami lub w same święta. Takie zachowanie nie jest w tym przypadku zbiegiem okoliczności czy złym tajmingiem – są osoby, które robią tak z pełną premedytacją.
I na pewno znalazłyby się osoby, które na scrooging decydują się z jakichś socjopatycznych zapędów. Ale samo zjawisko wynika najczęściej z czegoś trochę innego. Jednym z powodów jest właśnie… skąpstwo. Randkujesz z kimś dopiero kilka tygodni i nie chcesz wydawać pieniędzy na świąteczny prezent? Zakończ to. Brzmi to bardzo abstrakcyjnie, ale to całe sedno scroogingu. Drugim powodem może być skąpstwo emocjonalne. Niektórzy nie chcą na wczesnym etapie poznawać rodziny swojego nowego partnera i zrywając uciekają z takiej sytuacji.
Scrooging ma również odnosić się do skąpstwa w samych uczuciach. Ci, którzy go stosują, właśnie w okresie świat zaczynają bać się dalszej deklaracji i spędzania tych ważnych dni z nową połówką. Uciekają, a tym samym pozostają w swoim comfort zone.
Nowy, jeszcze gorszy odłam ghostingu
O ghostingu pisaliśmy całkiem niedawno w tekście ,,Ghosting – czym właściwie jest i jaki ma wpływ na naszą psychikę?’’. Nagłe zrywanie kontaktu z osobą, z którą piszemy lub już się spotykamy, to wyjątkowe świństwo, które może odbić na nas ciężkie piętno. Teraz jednak pojawia się nowy trend w randkowaniu i swoim okrucieństwem dorównuje, a nawet przewyższa ghosting.
Carey Gaynes, trenerka randkowania i związków, opowiada na swoim kanale o zjawisku nazwanym fizzling. Słowo to przetłumaczymy jako ,,powolne wygasanie, wypalanie’’ i to świetnie obrazuje ten termin właśnie w randkowaniu. Jak tłumaczy Carey – osoba stosująca fizzling powoli zaczyna odsuwać się od partnera, okazując jemu lub jej coraz mniej zainteresowania. Z częstego kontaktu wchodzi w interakcje zdystansowane i rzadkie. Powoli daje z siebie coraz mniej, a co najgorsze – nie oferuje żadnych wytłumaczeń czy chęci dialogu.
Zobaczcie filmik Carey w całości >>tutaj<<.
Ofiary fizzlingu nie wiedzą co się dzieje, jaki jest tego powód i co dalej nastąpi. Nie mogą liczyć na rozmowę i jasną komunikację, tylko na swoje własne domysły. Niestety to może prowadzić do błędnego obwiniania samego siebie, wybuchu emocji, strachu i niepewności. Tak jak w ghostingu – tu na całej linii leży komunikacja. Jej brak to jawne okazanie braku szacunku do drugiej osoby.
Pan Spinacz i spółka
Pamiętacie naszego starego przyjaciela z pierwszych edycji Worda? Spinacz, który co pewien czas dawał o sobie znać, chcąc nam pomóc lub zachęcić do interakcji. To on zainspirował internautów do wymyślenia nazwy na nowy trend w randkowaniu. Paperclipping to urywanie kontaktu z kimś, z kim piszemy, aby za kilka miesięcy przypomnieć o sobie wysyłając krótką, błahą wiadomość. Termin powstał na podstawie ilustracji internetowej twórczyni, Violet Clair.
Bo z takimi osobami jest właśnie jak z Panem Spinaczem. Znikają nagle, zupełnie zrywając kontakt, a po kilku tygodniach zagadują znowu – jakby nigdy nic. Takie zachowanie może symbolizować wewnętrzne obawy przed odrzuceniem lub głębszą relacją. Praktykujący paperclipping boją się przyszłego zerwania lub okazania swoich emocji, więc uciekają. Jednocześnie dalej chcą wiedzieć, czy ta druga osoba odpisze, jak pojawią się niespodziewanie. To również bardzo okrutne, bo nie chcą dać o sobie zapomnieć, jednocześnie rozgrzebują stare rany.
A jako wisienkę na torcie, zostawiliśmy sobie sneating. To trend iście inflacyjny, ponieważ ma podłoże czysto ekonomiczne. Uprawiający sneating przesiadują na portalach i aplikacjach randowych, aby poznać jak najwięcej osób i stopniowo spotkać się z nimi w 4 oczy. Celem jest… darmowy posiłek. Wystarczy pisać z kimś na tyle długo, aby móc swobodnie umówić się na randkę. A później tak to rozegrać, aby za porządną kolację zapłaciła ta druga osoba.
To już kolejne randkowe terminy, które nie mają abolutnie żadnych pozytywnych wydźwięków. A przecież trendy to nie tylko negatywne zjawiska. Gdzie zatem są fajne trendy w randkowaniu? Chętnie podjęlibyśmy taką dyskusję!