Nie zawsze jesteśmy czujni i nie zawsze pamiętamy o tym, że wyobraźnia dziecka jest niemalże nieograniczona. A to sprawia, że jedno, nie do końca przemyślane zdanie, może zmienić wszystko. Jak zatem mówić do swojej pociechy, żeby jej nie straszyć?
Prawdopodobnie większość z Was do dziś pamięta ten jeden tekst, który w najlepszym wypadku, zafundował Wam po prostu nieprzespaną noc w dzieciństwie. Tekst, który miał uchronić Was przed np. wypadkiem lub sprawić, że przestaniecie rozrabiać, a zapewnił Wam traumę na długie lata.
Spis treści
Inaczej się nie dało
Nie taka raczej była intencja Waszych opiekunów. Ale można to było załatwić nieco lepiej, niż straszyć tym, że jak będziecie niegrzeczni, to przyjdzie cyganka i Was zabierze. Albo że jak się nie uspokoicie, to inne dzieci nie będą się chciały z Wami bawić. Albo że jak nie będziecie bardziej ostrożni, to traficie do szpitala. Przykłady można mnożyć, większość z nich jest wręcz przekazywana z pokolenia na pokolenie.
Owszem, takie teksty zazwyczaj przynoszą natychmiastowy efekt – przestraszony młody człowiek zapewne natychmiast zaprzestanie tej aktywności, która doprowadziła do pogróżek. Nie każdy rodzic ma też cierpliwość, żeby ze spokojem po 10 razy powtarzać, że dana czynność ze względów bezpieczeństwa (albo świętego spokoju opiekuna), jest… niekoniecznie pożądana.
Szybszy efekt przynosi podniesiony głos i strasznie przykrymi konsekwencjami. Zatem skoro tak jest łatwiej, to…
No tak, tak jest łatwiej. Ale konsekwencje takiego straszenia mogą być długofalowe. Wzbudzanie lęku może zostać z dzieckiem na bardzo długo, a nawet na zawsze. To może skutecznie odciągnąć je od swobodnej eksploracji, podejmowania się nowych wyzwań i zaspokajania ciekawości. A te czynniki są ogromnie ważne w jego prawidłowym rozwoju i udoskonalaniu swoich kompetencji.
Jak mówić do dziecka, żeby go nie straszyć?
To oczywiście nie oznacza, że mamy nie reagować, gdy dziecko sprawdza, jak działają palniki w kuchence lub staje się zbyt pobudzone i zaczyna szaleć, nie zwracając uwagi na kanty szafek. Jednak zamiast komunikatu nie wolno, bo…(tutaj miejsce na szczegółowy opis przerażających konsekwencji), można inaczej.
Jak? Na to pytanie odpowiada pedagożka, autorka poradników dla rodziców i trenerka empatycznej komunikacji, Magdalena Boćko-Mysiorska.
Łatwo powiedzieć…
Przeglądając komentarze rodziców pod postem Magdaleny, można odkryć, że wielu z nich nie zgadza się z metodą zaproponowaną przez specjalistkę. Przyznają, że nieważne, ile razy powtarzaliby dziecku na spokojnie, dlaczego nie może czegoś zrobić lub zachowywać się w określony sposób, to efekty są znikome.
Warto jednak pamiętać, że post autorki dotyczy sytuacji, w których dziecko, zgodnie z etapami swojego rozwoju, stara się eksplorować i poszerzać swoją wiedzę o otaczającym świecie w sposób, który nie zagraża jego życiu. Jeżeli maluch naraża się na niebezpieczeństwo, to należy natychmiast zareagować. Jednak bez straszenia, które niezależnie od sytuacji – jest niepotrzebne.
Z początku cały ten proces wdrażania komunikacji bez straszenia, może się nie sprawdzać. Jednak jest sposób, żeby to zmienić – konsekwencja.