Mogę się założyć, że każdy z Was kiedyś pobrał coś nielegalnie. MP3, film, najnowszy odcinek serialu. Na pewno zdarzyło Wam się też brać udział w seansie ufundowanym przez jakiś darmowy serwis streamingowy. Biedni twórcy, ograbieni artyści, płaczący producenci, którzy nie dojadają… A jednak z internetowym piractwem od jakiegoś czasu jest już trochę inaczej…
Spis treści
Niebezpieczne wody cyfrowego dobra
Przed przepoczwarzeniem naszego ukochanego Netflixa w gigantyczną platformę VOD jakoś przecież oglądaliśmy seriale. Oczywiście telewizja była bardziej powszechnym źródłem dostępu – teraz ekrany w salonie służą częściej do łączenia z serwisami streamingowymi czy jako zwykłe wyświetlacze obrazu z komputera. To internet był oknem na świat pełnym zachodnich produkcji i zrywaliśmy te produkcje jak najlepsze, zakazane owoce. Jednak od lat prowadzona jest walka z takimi praktykami i nie odkrywam tutaj Ameryki (tak zostając w temacie zachodu). Prawo jest co do tego jasne – nielegalne pobieranie z sieci to kradzież. Jednak z czegoś te torrenty się wzięły i jak się okazuje – internetowe piractwo nie jest do końca napędzane centusiami i cwaniakami. Od dawna budowało się jako wołanie o pomoc.
Pirat i dobry marynarz w jednym żyli domku
Okazuje się jednak, że przesadne prześladowanie internetowych piratów przynosi skutki odwrotne do zamierzonych. Badacze z Indiana University przyjrzeli się tej sprawie, a odkrycia są interesujące. Sieciowi pośrednicy dają konsumentowi możliwość przetestowania towaru i własnej oceny. A jeżeli ma to wymiar umiarkowany – odbija się wzrostem dobrobytu nabywcy i jego ogólnemu zadowoleniu. Jak? Jeżeli weźmiemy za przykład HBO, to zauważyć można, że ich obawy przed internetowym piractwem skutkują utrzymanymi w ryzach cenami. Z obawy przed nielegalnymi streamingami nie podnoszą stawek, a internauci chętniej inwestują w abonamenty, zamiast poszukiwać źródeł alternatywnych. Czego nie chcąc słyszeć grube ryby w wytwórniach? Jeżeli zapewnisz konsumentom rozsądne ceny, to oni zostaną przy Tobie.
Jazda testowa
Społeczeństwo jakie jest, każdy widzi. Jednak lata obcowania w internecie uczą i rozwijają. Indiana University przebadało również wrażenia konsumentów i ich zachowania względem cyfrowych dóbr. Jeżeli fani produkcji HBO, nawet po nielegalnych seansach, wypowiadają się o produkcjach pozytywnie i chętniej polecają znajomym, to dalsze zyski wytwórni i stacji są nadspodziewanie dobre. Internauta, jak klient w spożywczaku, chce najpierw obmacać towar, a potem kupić. I wielu przypadkach tak to się kończy. Zachęcony do dalszej konsumpcji zdecyduje się na zakup DVD czy abonamentu. Więc tak naprawdę.. wydawca nie traci.
Na piractwo szkoda zachodu
Kolejne badania, tym razem przeprowadzone w Nowej Zelandii na zlecenie Vocus Group, wykazują, że chociaż większość respondentów jest w posiadaniu materiałów pobranych z nielegalnych źródeł, to przez ostatnie lata zdecydowało się na zaprzestanie takich praktyk. Dlaczego? Powstały alternatywne, a przede wszystkim legalne serwisy, które umożliwiły robienie tego samego w świetnej jakości bez ryzyka. Razem z wejściem platform VOD wzrosło również zainteresowanie legalnym streamingiem. Netflix czy HBO GO są wolne od groźnego oprogramowania czy reklam oraz niedrogie i niezawodne. Respondenci chętnie wykupują abonamenty, ponieważ pierwszy raz mają na to szansę i jest to dla nich wygodniejsze. To tak proste. Skutki? Piractwo znacznie się zmniejsza.
Agresywna polityka wytwórni i stacji telewizyjnych, niedorzeczne procesy i zastraszania to to, co obniżyć może zyski ich samych. Piractwo zawsze było i będzie, ale może również się zmniejszać oraz przynosić korzyści twórcom. Ważny jest w tym momencie umiar i respekt dla samych konsumentów.