Subskrybuję Netflixa. Nie, sprostujmy: współdzielę subskrypcję Netflixa. Wielu pewnie zauważy, że to niezgodne z regulaminem serwisu, ale… to sprytne i łatwe. Podobno sytuacja ma się zmienić, a współdzielenie Netflix stać się niemożliwe. Nie jestem tylko pewien, kto na tym straci.
Wspomniana platforma ma obecnie 158 mln płacących użytkowników na całym świecie. Zarówno wpływy z subskrypcji, jak i zyski rosną w tempie kilkudziesięciu procent rocznie. Tylko od początku roku gigant VOD zyskał 1,3 mld dolarów. Netflix radzi sobie bardzo dobrze, a mimo tego w niektórych krajach wciąż podnosi ceny abonamentów. Jak wygląda to w Polsce?
Za najtańszy wariant zapłacimy 34 zł, co pozwala na oglądanie treści tylko na jednym urządzeniu w danym momencie. Za opłatą 43 zł liczba ekranów do jednoczesnego oglądania wzrasta do dwóch, a przy 52 zł – do czterech. I tu właśnie pojawia się problem.
Spis treści
Netflixa subskrybuje 3 mln Polaków
Z danych z października tego roku wynika, że w Polsce abonament Netflix opłaca około 2,9 mln osób. To zaledwie 7,5% mieszkańców naszego kraju. Wydaje się natomiast, że o produkcjach z tej platformy rozmawia i czyta na co dzień znacznie większy odsetek Polaków. W istocie.
Liczba ekranów do jednoczesnego oglądania większa od jednego została udostępniona z myślą o gospodarstwach domowych. Najczęściej spotyka się w nich więcej niż jedno urządzenie umożliwiające korzystanie z platformy, nie wspominając o liczbie użytkowników – tu domowników – zainteresowanych oglądaniem. Takie rodzinne współdzielenie jest z punktu widzenia Netflixa w pełni legalne i logiczne. Podobną politykę utrzymuje np. Spotify, które udostępnia usługę streamingu muzyki.
Bardzo często natomiast regulaminy współdzielenia serwisów są łamane. Wybierając najdroższy plan, za nieco ponad pięćdziesiąt złotych, w jednej chwili można oglądać aż 4 różne filmy czy seriale na czterech urządzeniach. Użytkownicy sprytnie spostrzegli, że wysokość opłaty podzielona na 4 części przestaje straszyć i staje się wręcz zaskakująco okazyjna.
Netflix nie ogranicza dostępu do platformy na podstawie lokalizacji subskrybenta (poza krajami, w których nie świadczy usług), więc nic nie stoi na przeszkodzie aby 4 różne urządzenia znajdowały się w różnych miejscach. Idąc o krok dalej, nic nie stoi na przeszkodzie żeby współdzielący w ogóle nie tworzyli rodziny albo nie mieszkali na co dzień pod jednym dachem.
Dobry, zły i gorszy
Jeśli podział społeczeństwa według kryterium dostępu do Netflixa ma jakikolwiek sens, to… tworzą się w ten sposób trzy klasy społeczne. Ci, którzy subskrybują i korzystają z Netflixa zgodnie z regulaminem, czyli tylko w obrębie gospodarstwa domowego. Ci, którzy subskrybują ale dzielą się opłatą z innymi, choćby losowymi osobami. I wreszcie Ci, którzy nie subskrybują, bo korzystają z nielegalnych źródeł filmów i seriali, albo po prostu nie są zainteresowani treściami Netflixa. Ot, cała filozofia.
Filozofia, według której można mnie nazwać tym złym. Nie mam bowiem skrupułów, żeby współdzielić ze znajomymi konto na Netflixie. Za kilkanaście złotych miesięcznie korzystam z tych samych dóbr, co płacący pełną, regulaminową kwotę. Nie jestem jednak najgorszy, bo piractwem się brzydzę. Powiedziałbym, że jestem po prostu sprytny. Netflix nazwałby mnie jednym z oszustów, którym chce przeciwdziałać.
Czerwoni zauważyli straty
Chief product officer w Netflix, Greg Peters, uważa, że firma notuje wyraźne i zauważalne starty wynikające ze sprytnego zachowania użytkowników. Do tej pory czerwony gigant nie piętnował współdzielenia kont. Sam Reed Hastings, CEO Netflixa, deklarował świadomość istnienia tego procederu i pewnego rodzaju akceptację dla tej formy użytkowania serwisu. Wkrótce może się coś zmienić, bo finansowy apetyt giganta rośnie w miarę jedzenia. Zgodnie z regulaminem, treści dostępne na platformie nie mogą być udostępniane żadnym osobom, które nie mieszkają z użytkownikiem w gospodarstwie domowym. Cóż mogę powiedzieć… Ups!
Straty wynikające ze współdzielenia mogą sięgać milionów. Według danych opublikowanych na łamach magazynu Magid, Netflix mógł tracić w 2018 r. około 135 mln dolarów miesięcznie. Stanowi to ponad 20% wydatków na produkcję nowych treści wideo (w porównaniu do roku 2018). Gdyby udało się wyeliminować to zjawisko, Netflix mógłby dużo zyskać, ale też i stracić. Ciekawe, jak wielu użytkowników, którzy obecnie współdzielą subskrypcję, byłoby skłonnych przejść na samodzielny abonament. Przypuszczając oczywiście, że wspólny dostęp do konta faktycznie byłby fizycznie niemożliwy.
Gdyby tak się stało, w najbardziej optymistycznej wersji zdarzeń bilans zysków i strat byłby zerowy. O wiele bardziej prawdopodobny jest jednak scenariusz, w którym podobna decyzja okazałaby się strzałem w kolano.
Czas przymknąć oczy
Ostatnie miesiące pokazują, że wahania giełdowe Netflixa przypominają małą huśtawkę. Jeszcze we wrześniu tego roku akcje NFLX można było nabyć za około 270 dolarów. Dzisiaj ceny przekraczają 330 dolarów. Lista czynników wpływających na te różnice nie ma końca. To jednak pewne, że prokonsumenckie przymykanie oczu nie pozostaje bez znaczenia. Nadmierna pazerność z kolei mogłaby zgubić drużynę czerwonych.
Wielu widzów platformy obraziło się na Netflixa już na początku tego roku, kiedy z polskiego serwisu zniknęła opcja bezpłatnego miesiąca próbnego dostępu. Polacy, nieoficjalnie, nadużywali amerykańskiej gościnności korzystając z niego kilkukrotnie jako różni użytkownicy. Faktem jest, że to nagminne zachowanie. W dodatku nie tylko w przypadku Netflixa, ale też wszystkich innych usług subskrypcyjnych takich jak HBO GO, Spotify, Deezer czy Amazon Prime Video.
Skoro już o konkurencji mowa… Na rynku VOD zrobiło się naprawdę ciekawie. Największy wyścig toczy właśnie Netflix z HBO GO. Ta druga opcja wyróżnia się, przynajmniej w Polsce, tańszym abonamentem. Oferuje przy tym wciąż bardzo dużo ciekawych filmów i seriali. Jest również Player, który daje dostęp do wielu produkcji znanych z anteny TVN, polskich nowych i starszych filmów, a w odpowiednim planie abonamentowym nawet do produkcji Canal+ czy HBO. Z zagranicznych usług warto jeszcze wspomnieć opcję od Amazona, z której szeroką gamą filmów, show i seriali nikt się nie będzie nudził. Tu również cena jest korzystniejsza niż u Amerykanów.
Po cóż ten tekst? Kiedy śmieją mi się w oczy i „podziwiają” za cierpliwość do kombinatorstwa zwanego współdzieleniem konta, przytaczam w rozmowie mniej więcej podobne argumenty jak powyżej. Wtedy ja się śmieję, że żyję sprytnie i korzystnie. Łamanie regulaminu wcale nie jest tak złym uczynkiem jak się wydaje. Netflix musi po prostu przymknąć oczy na to, czego nie chce widzieć, i kręcić dalej. Zgodzicie się?