Coraz mocniej daje się odczuć, że pomału ludzie zmieniają swoje podejście do pracy. Część z nas już nie tak chętnie bierze na siebie dodatkowe obowiązki, bo te nierzadko zabierają nam nasz cenny, prywatny czas. Jesteś jedną z takich osób? W takim razie quiet quitting jest o Tobie!
Zaczynasz nową pracę, ustalasz z szefostwem zakres swoich obowiązków i nagle, nie wiedzieć kiedy, z tygodnia na tydzień godzisz się na coraz więcej przysług, coraz później wychodzisz z biura i zdarza Ci się nawet sprawdzać pracowniczego maila w trakcie kolacji z rodziną.
Wynagrodzenie nadal jest to samo, jednak praca zabiera Ci coraz więcej czasu. Czasu, który można by było przeznaczyć na rozwijanie swoich pasji, spotkanie z przyjaciółmi, odpoczynek, nie wspominając nawet o rodzinnych aktywnościach. Coraz więcej osób zaczyna zdawać sobie z tego sprawę i diametralnie zmieniać swoje podejście do wypełniania swoich obowiązków w pracy.
Spis treści
Czym jest quiet quitting?
Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, gdy TikToker ukrywający się pod nickiem @zaidleppelin nagrał filmik, w którym wypromował ideę quiet quittingu. Tłumacząc dosłownie na język polski określenie quiet quitting, otrzymamy ciche odchodzenie. Jednak nie chodzi tu o złożenie wypowiedzenia po cichu. Autor filmu mówi, że quiet quitting nie jest rezygnacją z pracy, a jedynie rezygnacją z wypełniania większej ilości obowiązków, niż jest to wymagane. To uzupełnienie filozofii work-life balance, która zakłada równowagę pomiędzy pracą, a życiem prywatnym. To również odrzucanie założenia, że praca to główny sens Twojego życia.
Osobami, do których ta idea przemawia najmocniej, jest pokolenie Z, czyli młodzi dorośli urodzeni w latach 1995-2000. Ta grupa bardzo mocno skupia się na samorozwoju i całkowicie świadomie, miejsce pracy traktuje jako… miejsce pracy. I nic ponad to. Nie pozwalają na to, żeby stanowisko, które obejmują definiowało to, kim są. Po prostu wypełniają powierzone im obowiązki, a po wyjściu z biura, w żaden sposób nie angażują się w sprawy firmy. Więcej na ten temat opowiada Piotr Cielecki, który prowadzi szkolenia i warsztaty dla firm.
Czy to faktycznie ma sens?
Wbrew pozorom nie chodzi tu o olewanie swoich obowiązków, a sumienne ich wypełnianie, ale jedynie w jasno wyznaczonych do tego godzinach, bez angażowania się w nie emocjonalnie. Osoby, które praktykują quiet quitting mówią, że to nadal pozwala im odczuwać satysfakcję z pracy, ponieważ nie biorąc na siebie dodatkowych zadań, są w stanie w pełni skupić się na tym, za co faktycznie im się płaci. Oprócz tego przyznają, że mają lepsze samopoczucie, ponieważ w czasie wolnym mogą realizować swoje pasje, odpoczywać i budować wartościowe relacje z bliskimi.
A gdzie w tym wszystkim są pracodawcy, którzy do tej pory mogli liczyć na większą elastyczność swoich pracowników? Wbrew pozorom quiet quitting wcale nie musi dla nich oznaczać spadku produktywności zespołu. Wręcz przeciwnie! Umiejętne rozdzielenie zadań przy trafnej ocenie ram czasowych przeznaczonych na ich wykonanie oraz faktycznych mocy przerobowych pracowników, może wprowadzić harmonię w biurowe życie.
W dodatku liczne głosy donoszą, że multitasking wcale nie sprzyja produktywności. Dlatego spełniony prywatnie pracownik, który sumiennie skupia się jedynie na powierzonych mu zadaniach, może być dla firmy o wiele cenniejszy, niż ktoś, kto łapie się wszystkiego po trochu i jest zestresowany natłokiem dodatkowych obowiązków oraz przemęczony z powodu braku odpoczynku.
Czy w najbliższych latach idea cichego odchodzenia będzie zyskiwała nowych zwolenników? Coraz większa potrzeba balansu pomiędzy życiem zawodowym, a prywatnym, oraz wartości, które wyznaje pokolenie Z, mogą wskazywać, że taka tendencja będzie wzrostowa.