Od około połowy października Wrocławianie mogą wypożyczać na minuty elektryczne hulajnogi. System, który miał w Polsce zrobić furorę, póki co robi tylko zamieszanie.
I to wcale nie z winy operatora, którym jest warty ponad 1 mld dolarów startup Lime, wspierany przez Google i Ubera. Przedsiębiorstwo działające na rynku od 15 miesięcy dokonało wszystkiego równie dobrze jak w przypadku pozostałych krajów, w których świadczy swoje usługi. We Wrocławiu obranym jako punkt startowy ekspansji w Polsce, rozstawiono kilkaset elektrycznych hulajnóg. Te nowiutkie, czyste i sprawne pojazdy elektryczne zdają się jednak długo nie przetrwać.
Sharing hulajnóg na zasadzie free float proponowany przez Lime zakłada pozostawianie pojazdów po użytkowaniu w właściwie dowolnym miejscu. Kilku(nastu) użytkowników aż nazbyt wzięło to sobie do serca, przez co cały Wrocław stał się jednym wielkim parkingiem. Hulajnogi porozrzucano po trawnikach, pod latarniami, na schodach. Do Internetu trafiło nawet zdjęcie, w którym na kierownicę hulajnogi założono zużytą prezerwatywę – autorowi psikusa gratuluję „genialnego” pomysłu. Żeby być obiektywnym dodam, że w skali całego Wrocławia to być może jednostkowe przypadki, ale wciąż czynią na całym pomyśle wielką skazę.
Zważając na delikatność hulajnóg Lime, w tym małą odporność ich baterii i wszystkiego co elektroniczne, ich los nie będzie należał do łatwych. Wszystko, co wypożyczalne – rowery, skutery, auta – musi czasami przejść przez piekło. Pytanie, po co i dlaczego?
Spis treści
Nie pasuje – nie tykaj
Wypożyczalnia elektrycznych pojazdów to świetny pomysł. Hulajnogi z elektrycznym doładowaniem pozwalają przemieszczać się szybciej niż na piechotę i nie wymagają przy tym wielkiego nakładu finansowego. Koszt wypożyczenia za dojazd z mieszkania do galerii/pracy/na przystanek można zamknąć już w 3-4 zł, bo na całkowitą opłatę wypożyczenia składa się stawka startowa i dodatkowa liczona za każdą rozpoczętą minutę jazdy. Wobec frajdy jaką jest szybka jazda hulajnogą to chyba akceptowalna cena. Zgodzicie się?
Niektórzy chyba właśnie się nie zgodzą, bo Lime zaszło im za skórę do tego stopnia, że postanowili się na hulajnogach zemścić w opisany wyżej sposób. Tym, którym sposób wypożyczania hulajnóg się nie podoba, radziłbym po prostu nie korzystać.
Lime na świecie
Zmartwiony stanem hulajnóg Lime w Polsce poszperałem trochę po sieci, żeby sprawdzić jak mają się ich pojazdy w innych częściach świata. W Kalifornii przyjęły się bardzo ciepło i doskonale wrosły w miejski klimat. Generalnie rzecz biorąc, całe Stany Zjednoczone są zafascynowane hulajnogami elektrycznymi. W Pradze czy w Paryżu emocje są mniejsze, ale Lime podobno też ma się tam dobrze. Na szczęście wszędzie początki systemu wypożyczalni hulajnóg były trudne. Lime lądowało w rzekach, w śmietnikach i… Boję się wymieniać gdzie jeszcze. Czyżby każde miasto musiało przez to przejść? Jeśli tak, niech ten trudny okres szybko mija, bo jeszcze operator rozmyśli się z ekspansji w Polsce. A tego byśmy nie chcieli – zróżnicowanie opcji transportu to coś, co powinniśmy sobie cenić.
Na długiej drodze
Czy gdy już pokonamy trudności z chuligaństwem Lime stanie się w Polsce popularny? Nie wiadomo. Kolejną przeszkodą jest u nas prawo, a konkretnie kodeks o ruchu drogowym, który nie uznaje hulajnogi (nawet elektrycznej) za pojazd. Poruszający się na takim urządzeniu są w rozumieniu prawa wciąż pieszymi, a więc mogą przemieszczać się tylko po chodnikach, przejściach dla pieszych i ścieżkach. Użytkownicy hulajnóg Lime nie mogą jeździć po ścieżkach rowerowych, a już na pewno nie po zwykłych drogach.
To problematyczne, bo pędząca z prędkością 24 km/h (a do tylu rozpędza się Lime-S, czyli pojazd wypożyczany we Wrocławiu) po chodniku hulajnoga może być niebezpieczna. Wyobraźcie sobie, że ktoś nie do końca trzeźwy wsiądzie na Lime-S, a następnie urządzi sobie rajd po deptaku – oczywiście nie wolno tego robić, ale wszystko może się zdarzyć. Do zderzenia z prawdziwymi pieszymi nie będzie wówczas brakowało. Nie wyobrażam sobie również jazdy tak wolnym i delikatnie oświetlonym pojazdem po zwykłej drodze, obok samochodów (a i tacy śmiałkowie już się znaleźli). Polskie prawo nie nadąża za technologią i dopóki nie zostanie zaktualizowane, popularność pojazdów elektrycznych, a w tym systemu Lime, stoi pod znakiem zapytania.
Wypożyczalnia hulajnóg elektrycznych jest w Polsce na długiej drodze do sukcesu. Zanim te pojazdy zostaną w pełni docenione minie sporo czasu, ale mam nadzieję, że dotrwamy do tego momentu. Oby użytkownicy nie zniszczyli wcześniej hulajnóg i planów firmy Lime!