Gościni, chirurżka, naukowczyni. Brzmi dziwnie, prawda? W momencie pisania tego tekstu, Word automatycznie podkreślił mi wszystkie te wyrazy. A nauczycielka, pielęgniarka, wychowawczyni? To już tak nie razi, nawet Word nie widzi w tym zapisie żadnych nieprawidłowości. Dlaczego tak bardzo przeszkadzają nam feminatywy, których używamy dość wybiórczo (choć jak zaraz się przekonacie, nie jest to przypadek) i kiedy faktycznie powinniśmy je stosować?
Ukończyłam studia wyższe na kierunku Pedagogika Specjalna. Jednak przez lata nie mogło mi przejść przez gardło powiedzenie „jestem pedagożką”. Wydawało mi się, że brzmi to trywialnie i ujmuje powagi zawodowi, który wybrałam. Z resztą mało kto na moim wydziale – który był przecież zdominowany przez kobiety – używał żeńskiego odpowiednika słowa pedagog. Z czego to wynika, skoro istnieje przecież tyle innych zawodów, w których feminatywy są jak najbardziej na miejscu i nie drażnią ucha?
Na to pytanie w bardzo konkretny sposób odpowiada nasza autorka Anna Bartnik, która jest blogerką, podcasterką i inżynierką, a w swoich artykułach stara się zmienić podejście ludzi do ekologii i rodzicielstwa. W swoim wpisie zwraca uwagę na to, że nie mamy problemu z żeńskimi końcówkami w odniesieniu do zawodów i funkcji uznawanych za mniej prestiżowe i wymagające.
Spis treści
Czym są feminatywy i jaka jest ich historia?
Feminatywy to rzeczowniki w formie żeńskiej, które powstały z rzeczownika rodzaju męskiego. Według Zofii Kubiszyn-Mędrali, która jest wykładowczynią (!) w Katedrze Lingwistyki Kulturowej, Feminatywy nazywają kobiety ze względu na przysługujący im tytuł, pełnioną funkcję, zajmowane stanowisko oraz wykonywany zawód, a także ze względu na przynależność narodową, pochodzenie, wyznanie, przekonania, właściwości psychiczne i fizyczne, wykonywane czynności itp.
Czy wiecie, że jeszcze 100 lat temu nikt nie miał problemu z żeńskimi odpowiednikami nazw stanowisk i zawodów? Kobiety coraz częściej kończyły studia i twórcy Poradnika Językowego z początku XX wieku uwzględnili ten fakt, zwracając uwagę, że dodawanie żeńskich końcówek w nazewnictwie jest jak najbardziej logiczne i zgodne z różnicami płciowymi. Jednak kolejne wydarzenia historyczne sprawiły, że z przyczyn ideologicznych powrócono do stosowania końcówek męskich. Zwłaszcza w odniesieniu do prestiżowych zawodów w większości wykonywanych przez mężczyzn.
Szczegółowy opis tej sytuacji znajdziecie na blogu Klin Words, którego autorka Karolina Kalinowska jest korektorką tekstów, a jej największą pasją jest praca ze słowem oraz zawiłości gramatyczne, stylistyczne i logiczne języka polskiego.
Feminatywy – używać, czy nie używać?
Problem nie leży w samym języku polskim, ponieważ tworzenie nazw żeńskich odpowiedników zawodowych na podstawie męskich rzeczowników jest zgodne z zasadami naszej gramatyki. Język to żywy twór, który wciąż ewoluuje i daje nam możliwość stworzenia żeńskiej końcówki w odniesieniu do każdego zawodu i stanowiska. Problem dotyczy naszych przyzwyczajeń – to głównie one determinują nasze nastawienie do nienaturalnie brzmiących wyrazów, nawet jeśli zostają użyte poprawnie.
Według językoznawców używanie żeńskich końcówek w odniesieniu do pełnionych funkcji lub wykonywanego zawodu jest jak najbardziej dozwolone. Zostaje jedynie kwestia uprzedzeń, o których – jednocześnie przedstawiając trafne kontrargumenty – opowiada autorka bloga Mum and the city, która jest organizatorką wydarzeń dla twórców internetowych oraz mamą dwójki dzieci.
Dzisiaj to kontrowersyjny temat, ale mam nadzieję, że ciebie nie oburzy
Słowa, które brzmią nienaturalnie lub z którymi nie jesteśmy osłuchani, mogą być problematyczne, a tym samym prowadzić do niekonsekwencji. Sama właśnie złapałam się na tym, że moje bio do tej pory było opisane bardzo chaotycznie: Z zawodu wokalistka, copywriter i social media manager, z wykształcenia pedagog specjalny. Właśnie je poprawiłam. Zgadnijcie, które wyrazy podkreśliło mi na czerwono :).