Każdy zna baśń o brzydkim kaczątku. Ale nie każdy wie, o czym tak naprawdę opowiada. Sam autor, Hans Christian Andersen, tłumaczył, że bajka tak naprawdę jest o nim, a wydarzenia w niej zawarte zaczerpnął z własnego doświadczenia. Podobnie było z innymi historiami ‒ naukowcy są zdania, że to pierwsze na świecie studium zaburzeń ze spektrum autyzmu. Wyjątkowe, bo opowiedziane językiem baśni.
(…) Brzydkie kaczę popychano, szczypano, odpędzano, a znęcały się nad nim nie tylko kaczki, ale nawet i kury. (…) Było mu bardzo smutno, że jest takie brzydkie, lecz cóż na to poradzi? Choć Andersen zrobił błyskotliwą karierę, podróżował po całej Europie i otrzymał tytuł profesora, jego dzieciństwo nie należało do łatwych. Także w dorosłości mierzył się z poczuciem osamotnienia, licznymi kompleksami i nadmierną wrażliwością. Zawsze miał również przeświadczenie o własnej wyjątkowości, o tym, że nie pasuje do otoczenia.
Najwyraźniej miał rację. Bo choć urodził się w czasach, kiedy o autyzmie nikt jeszcze nie słyszał, to pozostawił po sobie liczne świadectwa (m.in. listy i autobiografię), wskazujące na to że miał jego łagodną formę ‒ Zespół Aspergera. Jego baśnie pozwalają poznać bliżej i zrozumieć istotę tego zaburzenia. Jak sam podkreślał, są jak pudełka: dzieci mogą zachwycać się ich zewnętrzną formą, dorośli zaś powinni zajrzeć do środka. Zajrzyjmy więc do kilku.
Spis treści
„Dziewczynka z zapałkami”
Poczucie wyobcowania występuje nie tylko w „Brzydkim kaczątku”. Opuszczona dziewczynka z zapałkami jest zupełnie bezradna. Nie może zmienić swojego losu ‒ zapala jedną zapałkę za drugą, by zaradzić swoim problemom tu i teraz. Nie myśli o tym, że gdy się skończą, nie będzie miała co sprzedać i czym się ogrzać. Nie szuka schronienia, choć grozi jej zamarznięcie. Zapałki przenoszą ją do świata wyobraźni i w ten sposób ucieka od otaczającej ją okrutnej rzeczywistości. Ich zapalanie przeradza się w rytuał, w rytmie którego biegnie cała narracja.
Autystycy często czują się odrzuceni i nieporadnie stawiają kroki w otaczającym ich świecie. Wydaje się on niezrozumiały, pełen nieprzyjemnych bodźców, które atakują ich delikatne umysły. Uciekają więc do swojego wewnętrznego świata, który jest wyjątkowo barwny. Mają niezwykłą wyobraźnię. Są też bardzo przywiązani do rytuałów, te bowiem pomagają im się odnaleźć. Lubią wykonywać powtarzalne czynności, zawsze w ten sam sposób. Buntują się przeciwko nieoczekiwanym zmianom w rozkładzie dnia.
„Nowe szaty cesarza”
Ograniczone rozumienie konwencji społecznych sprawia, że osoby z autyzmem z trudem dostrzegają, jak ich zachowanie jest postrzegane przez innych. Cesarz, bez reszty pochłonięty ideą „magicznej szaty”, nie potrafi ocenić swojego postępowania z dystansu. Bezgranicznie ufa oszustom, którzy mu ją sprzedali ‒ naiwność i łatwowierność to typowe cechy osób ze spektrum autyzmu. Choć widzi w lustrze, że jest nagi, uparcie to ignoruje. Ważniejsze jest to, co dyktuje mu wyobraźnia.
Andersen był znany z nietypowych zachowań. Potrafił spacerować po ulicy z przymkniętymi oczami i recytować Szekspira. Śpiewał w niewłaściwych momentach, zaczepiał obce osoby, by opowiedzieć im o swoich zainteresowaniach. Jego chód był nietypowy, niezdarny. Choć jako dorosły zdawał już sobie sprawę ze swoich dziwactw, to w dzieciństwie jego zachowanie było dla innych powodem do drwin.
„Słowik”
Ta bajka, również o cesarzu, pokazuje z kolei zamiłowanie autystów do przedmiotów. Choć cesarz podziwia śpiew słowika, to gdy dostaje w prezencie pięknie zdobionego mechanicznego ptaka, przestaje interesować się żywym zwierzęciem. Jest oczarowany błyszczącą zabawką, włącza ją kilkadziesiąt razy pod rząd, raz za razem, i w ogóle go to nie nudzi. Jego fascynacja jest tak silna, że zapomina o całym świecie.
To zachowanie typowe dla osób z autyzmem: silnie koncentrują się na jednym przedmiocie lub temacie. Jako dzieci potrafią godzinami wpatrywać się w wirujący bęben pralki, w starszym wieku bez końca mówią na interesujący je temat. Gdy są na czymś skoncentrowani, trudno ich od tego odciągnąć i zupełnie tracą kontakt z tym, co dzieje się wokół. Zdają się preferować gadżety ponad relacje z ludźmi, choć to akurat pozory ‒ w bajce cesarz ostatecznie rozumie, że cenniejsza jest pieśń prawdziwego słowika.
„Księżniczka na ziarnku grochu”
Czyli baśń o zaburzeniach integracji sensorycznej. Nadwrażliwość na jedne bodźce i niedowrażliwość na inne są typowe dla osób ze spektrum. Każda ma przy tym swój własny „zestaw” zaburzeń. Jedni zatykają uszy na gwarnej ulicy, inni nie tolerują metek na odzieży, jeszcze inni wybierają tylko potrawy o określonej fakturze. Wszystko dlatego, że ich mózgi inaczej przetwarzają bodźce i inaczej na nie reagują. Andersen w jednym z listów skarżył się np., że po podróży powozem cierpi z powodu ogromnego bólu wszystkich kończyn, a jego plecy są całe posiniaczone.
Tytułowa księżniczka nie może usnąć na ziarnku grochu, mimo że jest ono bardzo małe i ukryte pod wieloma pierzynami. Ostatecznie okazuje się, że jest kimś wyjątkowym: prawdziwą księżniczką. Wiara we własną wyjątkowość manifestuje się zresztą także w „Brzydkim kaczątku”: młody łabędź cierpi, ale ostatecznie okazuje się kimś lepszym i wspanialszym niż przybrane rodzeństwo.
„Królowa Śniegu”
Na koniec opowieść, która uchodzi za najpełniejszą alegorię autyzmu spośród wszystkich stworzonych przez Andersena. Zaczyna się od lustra stworzonego przez złego czarodzieja: wszystkie rzeczy piękne i dobre wyglądały w nim szkaradnie, a nawet śmiesznie, ponieważ były wykrzywione, zamazane, niewyraźne ‒ za to złe rzeczy widać w nim było doskonale. Symbolizuje ono smutek, cierpienie, niepokój.
Zwierciadło rozbija się na miliony kawałków, z których dwa wpadają do oka i serca Kaja. Chłopiec, dotąd pogodny i przyjacielski, zmienia się nie do poznania. Krytykuje wszystkich i wszystko, złości się, nie odnajduje już przyjemności w podziwianiu kwiatów, słuchaniu bajek babci i przyjaźni z Gerdą. Fascynuje go za to idealna symetria płatków śniegu, a zamiast słów modlitwy pamięta tylko tabliczkę mnożenia. Ludzie zaczęli mówić, że Kaj jest złym chłopcem i mieli zupełną słuszność, tylko nie wiedzieli, dlaczego jest taki.
Pewnego dnia Kaj po prostu opuszcza rodzinny dom i daje się zabrać Królowej Śniegu do jej lodowego pałacu. Rodzice są zrozpaczeni. Podobnie czują się rodzice dzieci autystycznych: mają wrażenie, że ich pociecha gdzieś zniknęła, a na jej miejsce pojawił się ktoś obcy, kto odpycha okazywaną mu miłość, unika kontaktu wzrokowego, wydaje się chłodny i zamknięty w swoim własnym świecie.
Pałac symbolizuje właśnie ten świat. Jest tam zimno i cicho, każdy dzień wygląda tak samo. Nie ma beztroskiego śmiechu ani dziecinnych zabaw. Kaj całymi dniami układa rozmaite kształty i figury z identycznych lodowych klocków, a wszystko, co ułożył, wydawało mu się mądre i doskonałe i nic w tym nie chciał zmienić, ani zepsuć. To bardzo poetycki obraz autystycznego umysłu. Na ratunek przybywa mu Gerda: osoba bliska, próbująca przywrócić kogoś dotkniętego autyzmem do rzeczywistości. Starająca się dotrzeć do jego wnętrza i otworzyć je na świat. Choć Andersen nie miał świadomości Zespołu Aspergera, na jego drodze na pewno pojawiały się takie postacie.
Przeczytaj też: Myślisz, że autyści są upośledzeni i nie mają uczuć? Obalamy stereotypy!
Można się spierać, czy interpretacja dzieł Andersena poprzez pryzmat jego osobowości i prawdopodobnych zaburzeń jest w pełni słuszna. W końcu zaleca się przecież, by studiować literaturę w oderwaniu od biografii autora. Taka perspektywa wydaje się jednak bardzo atrakcyjna, a przede wszystkim plastycznie obrazuje, co przeżywają osoby ze spektrum autyzmu.
Bez względu na wszystko, warto czasem wrócić do baśni Andersena. Pisarz miał bowiem rację mówiąc, że zawarte tam treści są skierowane także do dorosłych. Opowieści pełne są refleksji na temat ludzkiej natury oraz cennych spostrzeżeń. I nie zawsze kończą się dobrze ‒ tak jak w dorosłym życiu.