Od białego tatki i od czarnej matki będą dzieci w kratki, ajajajajaj! ‒ Taką oto piosenkę przyniosło mi niedawno dziecko z przedszkola. Bardzo z siebie dumne. Uczą się na przedstawienie z okazji Dnia Matki.
Oczywiście pochwaliłam syna, że ładnie się nauczył piosenki. Zaraz po tym, jak pozbierałam szczękę z podłogi. Zapytałam też, jak według niego czułoby się dziecko, które rzeczywiście ma czarnoskórą matkę. Źle ‒ odpowiedział po krótkim namyśle. Uff, parenting done right.
Nie mamy w grupie dzieci, których rodzice mają inny kolor skóry niż biały, ale to w żaden sposób nie zmienia faktu, że przyśpiewka jest zwyczajnie rasistowska. Ten okrutnie śmieszny żarcik to przeróbka przedwojennej piosenki „Madagaskar‟ ‒ piosenki o kolonizowaniu Afryki. Normalnie boki zrywać. Myślałam, że czasy „Murzynka Bambo” już minęły.
Augustyniak, nie przesadzaj ‒ powiecie. Trochę dystansu. Nic mu nie będzie, jak sobie zaśpiewa. Prawda, jemu nic nie będzie, bo mu matka wytłumaczy, dlaczego to nie jest ok. Ale na przykład temu chłopcu z drugiej grupy, który już teraz chodzi i opowiada o białej rasie panów, bardzo dobrze wpisze się to w zasłyszaną od dorosłych narrację. I nie dziwcie się, że kiedyś ten chłopiec spuści w autobusie łomot Waszemu znajomemu z zagranicy.
Spis treści
Seksizm nasz powszedni
Można by po prostu machnąć ręką i uznać tę piosenkę za wypadek przy pracy, ale edukacja przedszkolna obfituje w różne szkodliwe treści. Przemyca się je przy okazji, w czytankach, wierszykach. Może nie tyle przemyca, co po prostu bezmyślnie powiela. Weźmy pierwszą z brzegu książkę dla zerówki: „Olek i Ada” wydawnictwa MAC. Bardzo popularna i lubiana przez wychowawców pozycja, z której, jak widać, młody pilnie się uczy.
Mama ma robota, czaicie? Mama ma robota i Olek ma robota. No wyborne! He he. Grażyna, dej no obiad na stół, bo aż zgłodniałem. Mądry ten tata, daje Olkowi roboty. A baba do garów, tam gdzie jej miejsce. W tej samej książce są też piękne wierszyki o babci i dziadku. Jeden obok drugiego, żeby dzieci miały porównanie.
Z Babcią ‒
wszystko jest pyszną zabawą:
szczotka tańczy
raz w lewo, raz w prawo (…).
A odkurzacz, choć trochę uparty,
nie pozwala dziś sobie na żarty,
tylko kurz posłusznie połyka.
W kuchni pachnie wesoło rosołem (…).
Także, drogie dzieci, babcia Wam posprząta i ugotuje. Taki jest właśnie porządek świata. Co innego dziadek. Dziadek jest od zadań wyższych.
Dziadek zna wszystkie drzewa w parku
i tak ciekawie opowiada
o dinozaurach, o kosmosie,
o samochodach i owadach.
A babcia niech siedzi cicho, bo co taka babcia ma do powiedzenia, skoro całe życie na szmacie jeździ. Nie zrozumcie mnie źle: nie ma w tym nic złego, że przybliża się dzieciom domowe obowiązki i miło pisze o dziadku. Tylko dlaczego ten podział ról zawsze przebiega w ten sam seksistowski sposób?
Szkodliwe treści przedszkolnych pieśni
Materiały edukacyjne dla przedszkolaków nie tylko lubią utrwalać stereotypy, ale niosą też ze sobą treści niekoniecznie przyjazne dla samych dzieci. Weźmy znaną wszystkim piosenkę „Jestem sobie przedszkolaczek”. Padają tam takie słowa, jak nie grymaszę i nie płaczę oraz kto jest beksą i mazgajem, ten się do nas nie nadaje. Czyli kto jest słaby, ten jest nieudacznikiem. Nie okazuj uczuć, bo inni będą się z ciebie śmiali. Nie masz prawa do własnego zdania, ram pam pam, ram pam pam…
Albo ten wierszyk skierowany do dziewczynek. Zamieszczony na stronie jednego z gorzowskich przedszkoli, wywołał swego czasu niemałą burzę w internecie. Nic dziwnego: brzmi jak instrukcja dla przyszłej bywalczyni parkingów przy podmiejskich dyskotekach.
Bez powodu można płakać ‒
tym za serce chłopców łapać.
Można stroić się do woli,
co chłopakom nie przystoi.
Można wzdychać godzinami,
można płacić uśmiechami,
Serca podbić słodką minką…
Tylko trzeba być dziewczynką.
Jeżeli jesteś dziewczynką, możesz manipulować ludźmi. Udawaj, że płaczesz, a dostaniesz, czego chcesz. Dbaj o wygląd i słodko się uśmiechaj. Płać w naturze. Litości. Czy naprawdę brakuje wartościowej literatury dla dzieci, że trzeba się posiłkować czymś takim?!
Przeczytaj też: Jest gorzej niż źle. 5 zjawisk za którymi nie nadąża polska szkoła.
Możecie nazwać mnie madką i powiedzieć, że się czepiam, ale we mnie nie ma przyzwolenia na byle jakie treści w edukacji. Jedna piosenka czy wierszyk nie stanowią o całości wychowania, ale już systematyczne karmienie dzieci stereotypami ‒ owszem.
O wiele bardziej niż piosenki o dziecku w kratkę wolałabym posłuchać Majki Jeżowskiej: Nie patrz na to, w jakim kraju, jaki kolor dzieci mają. I jak piszą na tablicy, to naprawdę się nie liczy!