Spis treści
Wegetarian przybywa, a spożycie mięsa i tak rośnie
Co roku zjadamy już ponad 330 miliardów kilogramów mięsa. Na stołach królują kurczaki, wołowina i wieprzowina. Znacznie łatwiej zjeść kotlety czy polędwiczki niż wysokiej jakości warzywa. I choć w biedniejszych krajach mięso to raczej rarytas, to globalnie spożywamy go coraz więcej w skali roku – to zasługa głównie USA, Kanady i Australii, ale w Europie też sobie ,,radzimy’’.
Dieta roślinna z roku na rok zdobywa coraz więcej popularności, a to informacja która zdecydowanie powinna nas cieszyć. Szacunkowo już ok. 10% społeczeństwa nie je mięsa, ale to i tak nie wpływa na liczby dotyczące jego spożycia.
Jak mięso rozwala naszą planetę
Hodowla zwierząt przeznaczonych do późniejszej konsumpcji to aktualnie główny powód naszej katastrofy klimatycznej – aż 15% emisji gazów cieplarnianych to właśnie skutek biznesu mięsnego. Do tego obszary zielone są masowo przerabiane na miejsca hodowli. Zwierzęta produkują też zastraszające ilości metanu. Pozyskanie, obróbka, a następnie transport mięsa to kolejny cios dla planety – wszystkie te procesy to jeszcze większa emisja zanieczyszczeń oraz CO2.
Do tego dochodzi uprawa soi, kukurydzy i innych pokarmów, które niezbędne są do wykarmienia zwierząt przerabianych na mięso. Stosowane nawozy bogate są w podtlenek azotu – gaz, który przyczynia się do ocieplania planety. Istotne jest w tym przypadku również zużycie wody. Wystarczy spojrzeć na wołowinę. Do wyprodukowania 1 kilograma potrzebne jest aż 15 000 litrów wody.
Czy zrezygnowanie z mięsa może zatrzymać katastrofę?
Wyobraźmy sobie, że wszyscy przestajemy jeść mięso. Zanieczyszczona odchodami zwierząt woda nie przenika do gruntów, zyskujemy setki tysięcy hektarów ziemi do ponownego zalesienia, emisja metanu czy CO2 spada, a zużycie wody maleje. Piękny scenariusz, który może uratować naszą planetę. Ale jest jeszcze druga strona medalu.
Nagłe zamknięcie hodowli i zakładów przerabiających mięso spowodowałby utratę milionów miejsc pracy. Co się z tym wiąże – zaatakowane byłyby gospodarki większości krajów na świecie. W państwach rozwiniętych hodowla zwierząt to nawet 40% produkcji rolnej, a w tych biedniejszych – 20%. Co za tym idzie – hodowla zwierząt potrzebna jest do życia aż 1,3 mld ludzi.
W krajach słabiej rozwiniętych mięsa spożywa się mniej, jednak jest bardzo cennym składnikiem dostarczającym białko i witaminy. Rezygnacja z niego mogłaby przyczynić się do wielu problemów żywieniowych, ponieważ uzyskanie alternatywnych źródeł tych składników jest w tych państwach bardzo trudne.
Oczywiście w świecie bez mięsa należałoby zająć się produkcją innych pokarmów bogatych w kalorie i białko, a to wygenerowałoby na nowo miejsca pracy, jednak nie w tak dużym wymiarze.
Ratując sytuację środowiska, wpędzilibyśmy się w inną katastrofę, która dotyczyłaby naszego zdrowia i gospodarki. Na ten moment nie ma więc prostych odpowiedzi, ale jedno jest pewne – już samo ograniczenie spożycia mięsa przez każdego z nas mogłoby pozytywnie wpłynąć na planetę, a jednocześnie nie spowodować gigantycznych zmian ekonomicznych. Taki złoty środek, który warto przetestować.