Z różnego rodzaju ważnymi tematami w Internecie jest tak, że przez jakiś czas jest o nich głośno, a potem nastaje cisza. Nie oznacza to oczywiście, że temat jest wyczerpany albo że przestaje być ważny. Kolejne dyskusje wybuchają ponownie, gdy wydarzy się coś, co ma moc wywołania przysłowiowego wilka z lasu. Tym razem był to… Sopot Hit Festiwal. A konkretnie, stylizacje Karoliny Gilon, która pojawiła się na jego scenia w roli współprowadzącej.
W olbrzymim skrócie: Karolina założyła dwie kreacje, w których wyglądała zjawiskowo! A przy tym zupełnie naturalnie. Ta naturalność objawiała się m.in. tym, że w niektórych miejscach wystawało jej trochę ciała. No i się zaczęło…
Popularny brukowiec zamieścił całą serię zdjęć modelki i skwitował zaistniałą sytuację mianem wpadki, dociekając który to stylista tak nieumiejętnie dobrał Karolinie suknie i sugerując, że pokazała za dużo. Jedno ze zdjęć podpisane zostało tak: Karolina Gilon wyznała ostatnio, że przytyła w Hiszpanii. To nie żart.
Jak się zapewne domyślacie, głosy pod tekstem były podzielone. Część internautów nie widziała nic złego w wyglądzie Karoliny Gilon, część i owszem – zwłaszcza w tatuażach 😉 Co było dalej? Klasyczna lawina zdarzeń! Na Instagramie pojawiły się dziesiątki komentarzy i udostępnień od mniejszych i większych twórców i celebrytów, którzy myślą podobnie: Nie powinno się oceniać wyglądu drugiego człowieka. Każdy z nas ma prawo do tego, by wyglądać tak jak chce i czuć się dobrze w swojej skórze. Najważniejsze jest to co my czujemy – nie zdanie innych. I tutaj pełna zgoda!
Idealnie sprawę skomentowała moja absolutnie ulubiona ostatnio, Elwira Rutkowska (kreska Łabęcka!). W krótki filmiku zamieszczonym na swoim Instagramie elwirarutkowska, zawarła całą historię i pokazała specyfikę części polskiego społeczeństwa, która jeszcze nie rozumie, że nie ma prawda oceniać wyglądu innych, bo sama często nie jest w lepszej formie i niczego więcej sobą nie reprezentuje. Ten filmik to złoto!!! Koniecznie kliknijcie z zdjęcie, by przenieść się na Instagram Elwiry i go obejrzeć. Łzy przez śmiech!
Spis treści
Akceptuję babę w lustrze!
To moje ulubione zdanie z wpisu kolejnej autorki, którą mega szanują za podejście do życia – takie bez zadęcia i udawania, że wszystko jest piękne, łatwe i pluszowe. Postanowiłam odesłać Was do jej wpisu w tym momencie i przy okazji „afery” ze stylizacjami Karoliny Gilon, bo Dagmara Hicks – jak to ona – zawarła w swoim tekście na blogu calareszta.pl same mądre myśli, które naprawdę do mnie przemawiają.
Bo my wszyscy po prostu mamy prawo do słabości. Do gorszego dnia, tygodnia, a nawet roku. I to, że w danym momencie odpuszczamy, nie oznacza, że przestajemy o siebie dbać – najwyraźniej tego potrzebujemy. W danym czasie i miejscu – w przypadku Karoliny Gilon na przykład, podczas wymarzonych jak przypuszczam, wakacji w Hiszpanii w trakcie których „ostatnio przytyła” 😉 Uwielbiam Cię Dagmaro Hicks! A Was odsyłam do przeczytania całego wpisu:
Ale ale! Żeby nie było!
Możemy sobie odpuścić, to jasne. Ale nie możemy siebie zaniedbać. Między tymi dwoma zjawiskami jest bardzo cienka linia, którą niestety łatwo przekroczyć. Istnieją bowiem sytuacje, w których organizm wysyła nam poważne ostrzeżenia. Tyjemy, nabieramy wody, psuje nam się cera i zaczynają wypadać włosy nie dlatego, że odpuściliśmy, a dlatego, że coś niedobrego zaczyna się dziać z naszym ciałem i zdrowiem.
Doskonale w jednym ze swoich postów, nakreśliła to Kasia Zaremba – trenerka i dietetyczka, autorka instagramowego profilu wkondycji.pl. Kliknijcie w zdjęcie, aby przenieść się na jej post – naprawdę warto się z nim zapoznać! Wszystko po to, by nie zapomnieć się w tej całej „modzie na brzydotę”, którą stara się w dzisiejszych czasach jak najbardziej rozpowszechnić.
Dbajmy o siebie! Ale niech to nie stanie się najważniejszym celem w naszym życiu! Nauczymy się odpuszczać, nie tracąc czujności i nie pozwalając na to, by się zaniedbać. Może nie grozi nam prowadzenie żadnego letniego festiwalu i durny artykuł w największym polskim brukowcu, ale róbmy to dla swojego (i nie tylko!) dobrego samopoczucia.