Sezon weselny w pełni! Jak co roku w mediach społecznościowych obserwuję dyskusję na temat dzieci na weselach. Jedna strona krzyczy, że biegające między nogami dzieciaki potrafią zrujnować każdą imprezę. Druga strona krzyczy, że zaproszenie bez dzieciaków to brak kultury, nietakt i obraza. No to jak to w końcu jest z tymi maluchami na przyjęciach weselnych? Zapraszać czy nie zapraszać?
Spis treści
Te koszmarne kilkulatki
Ostatnio prokrastynując w najlepsze i scrollując social media trafiłam na post Joanny Pachli, który rozpoczynał się mrożącymi w żyłach nagłówkami. Zresztą zobaczcie sami.
Każdy z nich to zapowiedź przerażającej historii o tym, jak koszmarne kilkulatki zniszczyły parze młodej ich wymarzony pierwszy taniec. Podeptały sukienkę, wbiegły pod nogi wirującej parze czy odwrócili uwagę od osób, które tego dnia są przecież najważniejsze.
Pod postem rozpętała się burza komentarzy na temat tego, co jeszcze podczas wesela mogą zepsuć dzieci. Podrzeć welon panny młodej, zniszczyć kwiatowe dekoracje, wbiec pod nogi kelnerom niosącym gorące posiłki czy zagłuszyć piskiem podziękowania dla rodziców. Poza tym, wesele to impreza dla dorosłych i dzieci nie powinny oglądać pijanych rodziców, którzy nie mają głowy do tego, by się nimi zajmować.
Nie wiem, na jakich weselach bywają inni, ale tym, na których byłam w ostatnich latach daleko do trudnych do opanowania popijaw, podczas których goście leżą pokotem pod stołami. W większości to raczej kulturalne uroczystości, a jeśli alkoholowe ekscesy mają miejsce, to raczej późną nocą, kiedy wszystkie dzieci dawno już śpią. A co do alkoholu – w większości przypadków, jeśli rodzice mają pod opieką dzieci, jedno z nich nie pije i panuje nad młodzieżą. A przynajmniej tak powinno to wyglądać.
Czy to dzieci faktycznie są problemem?
Każda z przytoczonych wyżej sytuacji nie powinna mieć miejsca, ale czy faktycznie problem tkwi w kilkulatkach? Czy może chodzi o rodziców, którzy zabierając ze sobą dziecko, nie pamiętają o tym, że nad kilkulatkiem warto zapanować w najbardziej kluczowych momentach, takich jak pierwszy taniec młodych? Dla każdego rodzica jego dziecko jest najwspanialsze, ale przyklaskiwanie dzikim dziecięcym pląsom na parkiecie w momencie, do którego młoda para przygotowywała się pewnie od miesięcy, jest co najmniej nie na miejscu.
Wydaje się więc, że kluczowym problemem są nie same dzieci, a często niefrasobliwość rodziców. Bywałam na wielu weselach i jeśli ktoś sprawiał jakiekolwiek problemy to raczej wujkowie pod solidnym wpływem procentów, a nie bawiące się kilkuletnie dzieciaki.
Dzieci są całkowicie naturalną częścią społeczeństwa i rodziny, a wesela to zwykle przecież właśnie uroczystości rodzinne, na których celebrujemy miłość. To my, jako rodzice, powinniśmy tego dnia zwracać uwagę na swoje dzieci, zadbać o ich bezpieczeństwo oraz komfort pary młodej. A jeśli młodzi nie życzą sobie dzieci na swoim weselu? Jeżeli jest taka możliwość, najlepiej zostawić potomstwo pod troskliwą opieką dziadków lub innych opiekunów i bawić się do białego rana. A jeśli taka opcja nie wchodzi w grę? Uszanować decyzję pary młodej i cóż – przed Wami jeszcze wiele uroczystości!