Informacje na temat drożejących w lawinowym tempie samochodów nowych i używanych nie dziwią już nikogo, a wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że trend ten będzie się utrzymywał także w kolejnych miesiącach. Okazuje się jednak, że da się wyprodukować naprawdę solidny pojazd, którego zakup nie zrujnuje domowego budżetu. Niestety nie w Europie, a w odległej Malezji…
Samochód, o którym chcę Wam dziś nieco opowiedzieć to druga generacja pojazdu Perodua Axia, autorstwa malezyjskiej firmy motoryzacyjnej o tej samej nazwie. Jest to małe miejskie auto klasy A, które według informacji podanych przez Michała Lisiaka z MotoRewia.pl, kosztować będzie jedynie około 22 tysięcy złotych (kliknij tutaj i przeczytaj wpis).
W tej cenie kierowcy mogą liczyć między innymi na silnik benzynowy o pojemności 1 litra o mocy 68KM znany chociażby z Toyoty Yaris, bagażnik o pojemności 260 litrów, dwie przednie poduszki powietrzne, elektroniczny wyświetlacz czy czternastocalowe, stalowe felgi. Wszelkie atuty, które powinno posiadać niewielkie auto do miasta.
Nie będę się tutaj rozwodził na temat jego wyglądu. Po pierwsze dlatego, że o gustach się nie dyskutuje, po drugie, że nie jestem fanem miejskich samochodów. Zdaję sobie jednak przy tym sprawę, że istnieje całkiem spore grono entuzjastów segmentu A i nie każdy potrzebuje kilkumetrowego kombi.
Nie ma mowy o bublu
Co ciekawe, firma Perodua pomyślała także o takich klientach jak ja, oferując również miejskiego sedana w cenie, przeliczając na nasze 35 tysięcy złotych, a także naprawdę ciekawie prezentującego się SUV-a za około 60 tysięcy.
Na koniec pewnie wielu z Was zastanawia się nad tym, ile rzeczywiście może być wart nowy samochód za tak śmieszne pieniądze? Michał Lisiak uspokaja, że są to pełnoprawne pojazdy, produkowane przez firmę istniejącą od ponad 30 lat.
Obecnie jedna czwarta akcji Perodua należy do Daihatsu, które zaś należy do Toyoty, a więc wszystko układa się nam w jedną logiczną całość. Szkoda tylko, że w Malezji się da, a w Europie już nie. A może komuś zależy na tym, żeby się nie dało? Zostawiam Was z tą smutną refleksją…