Nasi rodzice w większości przypadków wychowywali nas intuicyjnie. Tak samo robili ich rodzice i rodzice ich rodziców. My, jako rodzice mamy dziś niemal nieograniczony dostęp do wiedzy. Chcemy wiedzieć wszystko i na każdy temat. I z jednej strony wiedza jest ważna i pomaga zrozumieć psychikę dziecka. Warto jednak pamiętać o tym, by samemu nie zapętlić się w tej eksperckości. Nie możemy być i nigdy nie będziemy ekspertami od wszystkiego, a próba zdobycia i stosowania całej wiedzy rodzicielskiej może skończyć się jedynie frustracją.
Spis treści
Tylko czarne i tylko białe
Mam wrażenie, że we współczesnym rodzicielstwie bardzo popularne jest podejście zero-jedynkowe. Albo bliskościowa perfekcja, albo niechybne prowadzenie dziecka tuż na kozetkę psychoterapeuty, zaburzenie jego relacji z żywieniem na całe życie albo bezpośrednie narażanie jego życia i zdrowia. Nic pomiędzy.
O tym, jak rodzicielstwo eksperckości sprawia, że sami zapędzamy się w kozi róg i oceniamy surowo nie tylko siebie, ale i innych rodziców, opowiada na swoim Instagramie Zuzanna Marczyńska.
https://www.instagram.com/p/Co1ipsEo_MA/
Jako rodzice powinniśmy się interesować psychologią, fizjoterapią i dietetyką. Powinniśmy znać najnowsze badania dotyczące rozwoju dzieci, najnowsze nowinki dotyczące bezpiecznego przewożenia dzieci w samochodzie oraz zalecenia dotyczące odpowiedniego odpieluchowania. Boimy się pochwalić koślawy rysunek dziecka, by nie osłabić jego wewnętrznej motywacji. Chcemy wychowywać dziecko w bliskości i pochylamy się nad każdym drobiazgiem.
A gdyby tak znaleźć złoty środek?
Czytając wpisy w sieci, przede wszystkim te na grupach parentingowych, można ulec wrażeniu, że są tylko dwa podejścia. Absolutnie bliskościowe rodzicielstwo i podążanie za każdą potrzebą dziecka albo zimny chów, kary i nagrody i brak komunikacji. Ja jednak chciałabym wziąć z rodzicielstwa bliskości to, co służy nam jako rodzinie i co moim zdaniem ma największy sens. Ale chcę też nadal móc kierować się swoją intuicją – z szacunkiem do dziecka, ale bez przesadnej troski i bliskości. Zuzanna Marczyńska pięknie nazywa to rodzicielstwem balansu. I myślę, że właśnie takiego balansu nam trzeba – w każdej dziedzinie życia.
Biorąc obecne zalecenia jako stuprocentowy pewnik, pamiętajmy, że 10 lat temu zalecenia były inne. 20 lat temu jeszcze inne. A za 10 lat będą kolejne. Każde z nich promowane są w danym czasie jako najbardziej odpowiednie. A może wystarczy po prostu kochać i tę miłość okazywać? To, czy dziecko było karmione piersią przez pół roku, czy pięć lat, czy było odpieluchowane jako 1,5-roczny berbeć czy 4-letni przedszkolak naprawdę nie ma aż tak wielkiego znaczenia.