Czym różni się wspieranie kogoś bliskiego od ratowania go za wszelką cenę? Okazuje się, że różnica jest kolosalna! Wspieranie to bycie obok i trzymanie za rękę. Ratowanie to często kompulsywne rozwiązywanie za kogoś jego problemów. Wspieranie jest ważne i potrzebne. Ratowanie może zadziałać destrukcyjnie – i na ratownika, i na ratowanego.
Spis treści
Jaką rolę przyjmuje ratownik?
Chcesz pomóc partnerowi w znalezieniu nowej, bardziej satysfakcjonującej pracy i sama za niego zajmujesz się szukaniem ogłoszeń oraz przygotowywaniem i rozsyłaniem CV? Próbujesz być mediatorem między rodzicami i kosztem swojego życia robisz wszystko, by poprawić ich relację? Chcesz za wszelką cenę pomóc przyjaciółce wyjść z toksycznego związku i zapominasz o dbaniu o własną relację?
W każdej z tych sytuacji wchodzisz w rolę ratownika. Kogoś, kto widzi potencjał w osobie, którą chce uratować. Kto uważa, że wie, co zrobić, by tej drugiej osobie żyło się lepiej. Uważa, że wystarczy jedynie lekko pokierować daną osobą, by jej życie zmieniło się najlepsze.
Problem polega na tym, że bardzo często to właśnie ratownik przejmuje od ofiary niemal cały dyskomfort. Czuje się źle, kiedy jego pomysły nie przynoszą oczekiwanych skutków. Czuje ogromny trud i odpowiedzialność za to, by poprawić poziom życia ratowanej osoby. Bardzo często kosztem swoich emocji, swojego czasu i swoich – często bardzo ograniczonych zasobów.
Czy taka relacja jest zdrowa?
O tym, jak bardzo wchodzenie w role ratownika bywa toksyczne dla obu stron, opowiada Marianna Gierszewska na swoim Instagramie Okolice Ciała.
Marianna zwraca uwagę na to, że ratownicy bardzo często swoje życie i plany pozostawiają na marginesie, a skupiają się tylko na tej drugiej osobie i za wszelką, wszystkimi dostępnymi sposobami, chcą naprawić jej życie. Okazuje się również, że na takiej relacji traci nie tylko ratownik, ale również ofiara, która pozbawiana jest sprawczości i nie może sama wyciągać doświadczenia z własnych trudnych życiowych sytuacji.
Jak wspierać mądrze?
Wspieranie to bycie obok i trzymanie kciuków za kogoś bliskiego. To zapewnienie o tym, że wierzymy w to, że druga osoba da sobie radę, bo jest wystarczająco silna. To kibicowanie na każdym etapie i wysłuchanie o trudnościach. To obecność, czas i zaangażowanie. Wspieranie nie jest jednak kompulsywnym ratowaniem. I nie jest próbą wyciągania za wszelką cenę kogoś z jego własnych kłopotów.
Zdrowe relacje to takie, w których jest równowaga. W których raz to jedna osoba potrzebuje wsparcia, raz druga. W których dwie osoby są ze sobą blisko i są obok w potrzebie, ale każda z nich przepracowuje swoje problemy samodzielnie. Ze wsparciem drugiej osoby, ale i z poczuciem własnej sprawczości. W dobrej relacji jest zarówno dawanie, jak i otrzymywanie.
Kompulsywny ratownik pomaga często nawet nieproszony. Takie działania nie są reakcją na konkretną prośbę osoby, która tej pomocy potrzebuje. Reakcja na prośbę o pomoc zawsze jest zjawiskiem pożądanym. Ratowanie bez względu na wszystko – już niekoniecznie.