Czy nam się to podoba czy też nie, samochody elektryczne to przyszłość całego rynku motoryzacyjnego. Pytanie tylko, ilu lat będzie potrzeba do tego, by bez żadnego lobbingu rzeczywiście stanowiły realną alternatywę dla pojazdów napędzanych tradycyjnymi silnikami. A może tak naprawdę nigdy do końca nią nie będą? Blogerzy piszący na co dzień o motoryzacji regularnie punktują liczne wady elektryków.
Spis treści
Głodówka bogaczy
Na dobry początek przykład, który może i nie przekona każdego, ale skoro na elektryki narzekają nawet posiadacze bardzo drogiej Tesli, to coś jednak musi być na rzeczy. Klienci Elona Muska w Norwegii zorganizowali niedawno strajk głodowy, którym chcieli wyrazić swoje niezadowolenie wobec kiepskiej jakości zakupionych pojazdów, zupełnie niewspółmiernej do zapłaconej ceny. O wspomnianym strajku przeczytacie więcej we wpisie Wojciecha Krzemińskiego, twórcy bloga NaMasce.pl.
Klienci Tesli są wściekli. Zorganizowali strajk głodowy. Powód? Fatalna jakość ich aut
I znów te baterie…
No dobra, skoro nowe auta elektryczne często nie spełniają oczekiwań użytkowników, to może lepiej pomyśleć o pojeździe z drugiej ręki? Niby zakup używki – nawet tej z tradycyjnym silnikiem – to zawsze zakup kota w worku, ale widzimy też jak się zachowują różne elementy pojazdu po upływie czasu. Wątpliwości w tej sprawie rozwiał Michał Lisiak z MotoRewia.pl (kliknij tutaj i przeczytaj wpis).
W powyższym wpisie przeczytacie historię pewnej rodziny, która chcąc iść z duchem czasu kupiła używanego elektryka z 2014 roku. I chociaż taki pojazd wpisywał się w ich możliwości finansowe, po pół roku okazało się, że konieczna jest wymiana baterii. A ta przekraczała kwotę, jaką jeszcze niedawno zapłacili za samochód! Na zachętę do zapoznania się z tekstem dodam tylko, że to wcale nie oznaczało końca ich problemów…
Mamy też kolejny, bliźniaczo podobny przykład. Wyobraźcie sobie, że wymiana baterii w 10-letniej hybrydzie kosztować Was będzie niemal 150 tysięcy złotych! To nie żart, a autentyczna historia, o której przeczytacie kolejnym tekście Wojciecha Krzemińskiego. Jako dowód został przedstawiony również oryginalny kosztorys.
Wymiana baterii w 10-letnim aucie hybrydowym. Dealer chciał niemal 150 tysięcy złotych
Mniej, a więc i bezpieczniej
Trudno nie zauważyć, że internet zalewa nas całą masą artykułów mocno lobbujących za samochodami elektrycznymi. Zwracają na to uwagę także twórcy bloga MotoRewia.pl. Niedawno trafili na wpis, którego konkluzja jest taka: samochody elektryczne znacząco poprawią bezpieczeństwo na naszych drogach (wpis przeczytasz tutaj).
Okazuje się jednak, że wcale nie dlatego, że posiadają jakieś nadzwyczajne systemy ochronne, lecz dlatego, że mało kogo będzie na nie stać i masowo przesiądziemy się do transportu publicznego. Ten zaś – jak to zwykle z dobrami publicznymi bywa – często nie domaga, w więc problemy komunikacyjne będą się tylko piętrzyć.
I oczywiście wcale nie jest to tak, że samochody elektryczne nie mają zalet. Mają i naprawdę istnieje szansa, że wraz z upływem lat i rozwojem technologii przekonają do siebie nieprzekonanych. Lista wad niestety wciąż pozostaje dość długa i nikt nie przekona mnie do tego, że powyższe historie to tylko dowody anegdotyczne.