W życiu każdego z nas zdarzają się sytuacje, w których za wszelką cenę trzymamy się podjętych przez siebie decyzji mimo świadomości, że ostateczne efekty nie wyjdą nam na dobre. Możliwe, że nasuwa Wam się właśnie pytanie, czemu w takim razie po prostu nie zrezygnować? To jednak nie takie proste, a winę ponosi nasz mózg i… no właśnie. Efekt utopionych kosztów. Na czym polega?
Być może nigdy nie słyszeliście o efekcie utopionych kosztów, jednak najprawdopodobniej padliście ofiarą tego zjawiska nie raz. Dziś z pomocą naszych twórców trochę przybliżymy Wam to zagadnienie, przedstawimy bardzo życiowe przykłady i wytłumaczymy, dlaczego nasz mózg nam to robi.
Spis treści
Czym jest efekt utopionych kosztów?
Według naukowców specjalizujących się w psychologii behawioralnej, efekt utopionych kosztów to zjawisko, w którym mimo świadomości, że podjęta przez nas decyzja jest niewłaściwa, to kurczowo się jej trzymamy. Dlaczego? Bo poczyniliśmy już spory wysiłek, który wymagał np. dużej ilości czasu, nakładów finansowych lub emocjonalnych. Dlatego szkoda nam zrezygnować z czegoś, co wymagało od nas dużej inwestycji.
Zjawisko to znane jest również jako efekt Concorde’a. Projektanci tego ponaddźwiękowego samolotu pasażerskiego już w fazie projektowej kilkukrotnie przekroczyli budżet, a faza produkcji się przedłużyła (do tego w międzyczasie cena ropy poszła w górę). Mimo to wysokość inwestycji i wysiłku włożonego w stworzenie maszyny sprawiła, że projekt został doprowadzony do końca. I choć 20 wyprodukowanych samolotów latało przez 27 lat, to w związku z bardzo wysoką ceną biletów, na pokładzie nigdy nie było kompletu i w rezultacie całe przedsięwzięcie przynosiło tylko i wyłącznie straty.
Więcej na temat teorii psychologicznych dotyczących efektu utopionych kosztów, przeczytacie u naszej twórczyni Magdy Więckowskiej z bloga magdapisze.pl.
Jaki związek ma samolot Concorde z naszym życiem?
Zacznę od przykładu, który w mojej rodzinie urósł już do rangi anegdoty. Rok 97’, wakacje nad morzem, wyjątkowo ponury dzień z siąpiącym deszczem. Nie ma opcji na plażę, dlatego, żeby nie przesiedzieć tego dnia w pensjonacie, rodzice zarządzają – jedziemy zwiedzić latarnię w Gąskach! Bilety wstępu zakupione, 190 krętych stopni pokonanych, jesteśmy na górze. Mżawka zamienia się w małą ulewę, g*wno widać, chodzimy w kółko. Nagle za nami wpada na górę zziajana rodzina z dwójką małych chłopców. Ci już po niecałej minucie zaczynają marudzić, że chcą już wracać na dół. Nie ma im się co dziwić, w końcu mamy do dyspozycji jakieś 3m2, deszcz leje się na głowę, w dodatku za barierką widać tyle, co nic. Wtedy wkracza ojciec dzieciaków i oznajmia zapłacone? To stójcie tu, póki nie powiem, że wracamy!. Po dziś dzień, gdy w naszej rodzinie podejmujemy jakieś ważne decyzje, przy których nierzadko się spieramy, to ktoś z nas pod nosem mówi zapłacone?, co skutecznie rozładowuje sytuację.
Jednak efekt utopionych kosztów to nie tylko bezsensowny zakup biletu na wieżę widokową, z której nic nie widać. Bardziej życiowym przykładem może być nieszczęśliwy związek, w którym tkwimy, bo przecież spędziliśmy już wspólnie tyle lat, razem urządzaliśmy mieszkanie, a nasi rodzice bardzo lubią się z teściami. Dlatego poświęcamy swoje dobro i szczęście w imię wysiłku i inwestycji, które już poczyniliśmy.
Tak samo może być z projektem w pracy, nad którym spędziliśmy np. długie tygodnie, które wymagały zaangażowania od całego zespołu i nierzadko dużych nakładów finansowych. I choć wiemy już, ze całe przedsięwzięcie zakończy się niepowodzeniem, to brniemy w nie dalej, bo przecież tak dużo już poświęciliśmy.
Więcej takich przykładów ma dla Was nasz twórca Andrzej Tucholski z bloga andrzejtucholski.pl. W jego artykule przeczytacie również o teorii perspektywy, która bezpośrednio wiąże się z efektem utopionych kosztów.
Dlaczego to sobie robimy i jak się przed tym uchronić?
Pomimo logiki, jaką staramy się kierować w naszym życiu, to w wielu przypadkach w naszej naturze leży skupianie się nie na tym, na czym powinniśmy. I tak, wbrew zasadom ekonomii, bardziej skupiamy się na tym, co do tej pory zainwestowaliśmy w powodzenie danego projektu, niż na wymiernych efektach tej decyzji.
Nie da się ukryć, że jesteśmy uczuciowym i sentymentalnym gatunkiem, dlatego łatwo przywiązujemy się do czegoś, w co włożyliśmy wiele energii. Trudno nam też pogodzić się z porażką, dlatego jesteśmy zdeterminowani do ukończenia danego projektu za wszelką cenę.
Dlatego w chwili, gdy czujemy, że zmierzamy w niewłaściwym kierunku, warto przyjrzeć się sytuacji obiektywnie i zadać sobie kilka pytań:
- Czy pomimo zainwestowanych środków, projekt faktycznie ma szansę powodzenia?
- Czy istnieje sposób, żeby to lepiej zaplanować?
- Czy zysk z końcowego efektu przewyższy środki, które do tej pory zainwestowaliśmy?
- Czy na pewno wierzymy, że to się uda, czy chcemy jedynie coś udowodnić sobie lub innym?
Niemalże każdy z nas w którymś momencie swojego życia natyka się na efekt utopionych kosztów. Warto wyciągać z takich sytuacji wnioski i w przyszłości nie wpadać ponownie w spiralę błędnych decyzji. Bo ludzką rzeczą jest się mylić. Pytanie tylko, czy będziemy potrafili się do tego przyznać i w odpowiedniej chwili powiedzieć sobie stop.