Większości z nas wydaje się, że swoje czyny trzeba odpowiednio argumentować, a nawet usprawiedliwiać. W związku z tym zdarza nam się powiedzieć za dużo, niekiedy wręcz zarzucając swojego rozmówcę rozbudowanym wytłumaczeniem swojego postępowania. A czy wiecie, że niekoniecznie trzeba się zawsze tłumaczyć każdemu ze wszystkiego?
Mam dla Was 3 historie, które bardzo dobrze obrazują problem ludzi, którzy uparcie tłumaczą się ze wszystkiego. I to nawet wtedy, gdy nie muszą.
- Moja bardzo dobra koleżanka ma pewną cechę, która sprawia, że czas staje w miejscu. Nawet podczas luźnej rozmowy, gdy ktoś opowiada o czymś, co go spotkało, ta automatycznie zaczyna służyć dobrą radą. Gdy zostaje poinformowana, że jest OK i sytuacja została opanowana, otwiera się puszka Pandory. No dobrze, ja tylko chciałam doradzić, że… bo jak mnie spotkało coś podobnego, to… a mój inny znajomy, który też miał taką sytuację… dlatego myślałam, że jak ci to powiem, to…
- Inna znajoma zapytana o to, skąd ma nową torebkę odpowiada: kupiłam ją tu i tu. No nie była najtańsza, ale i tak była na wyprzedaży, więc się zdecydowałam. W innych sklepach były tańsze, ale nie miały tylu kieszonek, dlatego…
- Wpadam do kuzynki na kawę, widzę, że jej zielona bluzka doskonale podkreśla kolor jej oczu. Uprzejmie ją o tym informuję. W odpowiedzi słyszę: no coś Ty, przecież młody tak dawał do wiwatu, że nie spałam od tygodnia i mam wory do podłogi, nie miałam nawet czasu zrobić prania, więc zarzuciłam na siebie pierwsze, co znalazłam w szafie. Nie dobijaj mnie…
Każdą z tych historii można było załatwić jednym zdaniem:
- No to super, że już to ogarnąłeś.
- W Zarze.
- Dziękuję.
Takich przykładów jest oczywiście o wiele więcej i to na bardzo wielu płaszczyznach. Kilka z nich opisała na swoim blogu magdapisze.pl nasza autorka Magda Więckowska.
Cały ten zaoszczędzony czas można było spożytkować na ciekawsze sprawy, jednak każda z tych kobiet czuła się w obowiązku usprawiedliwić swoje decyzje i to wcale nie będąc o to proszoną. Dlaczego więc tak bardzo niektórym z nas się wydaje, że musi się tłumaczyć ze wszystkiego?
Spis treści
Dlaczego część z nas ciągle chce się przed każdym tłumaczyć?
Jeśli zastanowimy się nad tym głębiej, to okazuje się, że tłumaczymy się przede wszystkim przed sobą. Każdy z nas ma pewne wyobrażenie dotyczące ram, w których powinniśmy funkcjonować. Jakiekolwiek odstępstwo wpędza niektórych w poczucie winy. W przypadku historii nr 1 to nie umiem być wystarczająco pomocna. Historia nr 2 to wydałam na to więcej pieniędzy, niż chciałam. Nie powinnam tak postępować. Historia nr 3 to nie jestem wystarczająco dobrą matką.
U takich osób wewnętrzny krytyk, o którym pisałam już tutaj, ma bardzo wiele do powiedzenia. Torpeduje każdą podjętą decyzję, wpędza w poczucie winy i nie pozwala wrzucić na luz. W efekcie rozmowa z innymi dopuszcza naszego cichego sabotażystę do głosu i z naszych ust wychodzi szereg argumentów, które mają usprawiedliwić fakt, że postąpiliśmy tak, a nie inaczej. Czy takie tłumaczenie było potrzebne? Absolutnie nie. Czy w czymś pomogło? Też nie. Wprowadziło za to element pewnego rodzaju zakłopotania, a nawet utraty wątku. Może też obnażać pewne cechy, na które być może nasz rozmówca nie zwróciłby uwagi. A wręcz zapewne wolałby o nich nie wiedzieć, żeby nie zacząć patrzeć na nas przez ich pryzmat.
Co zrobić, żeby przestać się tłumaczyć, gdy sytuacja tego nie wymaga?
To – zwłaszcza z początku – wymaga pewnej pracy. Bo skoro zawsze się tak zachowywaliśmy, to ciężko będzie wyłączyć ten osobliwy system obronny. Dlatego przy kolejnej okazji dokonajcie analizy, czy dana sytuacja wymaga usprawiedliwienia? Jeśli nie, to nie marnuj swojej energii na mówienie niepotrzebnych rzeczy, które nic nie wnoszą i nie są odpowiedzią na zadane pytanie.
Ogromną pomoc w tej kwestii uzyskacie od naszej autorki Aleksandry Bohojło z bloga esencja.pl, która doradza, jak żyć w uważności i rozwijać się w dobrym kierunku. W jej artykule znajdziecie porady na to, jak wzmacniać swoje poczucie wartości. Dzięki temu łatwiej będzie Wam uśpić wewnętrznego krytyka i nie wyrzucać z siebie zbędnego potoku słów obfitującego w tłumaczenie i usprawiedliwianie swoich czynów i decyzji.
Oczywiście zdarzają się sytuacje, w których tłumaczenie jest wręcz potrzebne. Na przykład wtedy, gdy po raz kolejny spóźniamy się do pracy, a nie chcielibyśmy być z niej w końcu zwolnieni. Jednak w codziennych sytuacjach warto tę potrzebę ograniczać i skupić się na budowaniu pozytywnych relacji międzyludzkich bez zbędnych usprawiedliwień.