Jak często zdarza Wam się przejść do artykułu, widząc tylko jego nagłówek? Mało tego. Jak często zdarza Wam się wypracować sobie opinię na dany temat, widząc sam nagłówek? Z badań wynika, że ponad połowa Polaków, przeglądając Internet, czyta tylko tytuły, nie zagłębiając się we właściwą treść. Dlaczego tak się dzieje? I czy zawsze sam nagłówek wystarczy, żeby móc wyrażać swoją opinię?
Z pewnością przeglądając Facebooka nie raz trafiliście na profil, który opublikował jakiś artykuł. A w sekcji komentarzy czekała na Was prawdziwa bitwa o prawdę. Z większości takich komentarzy jasno wynikało, że osoby stawiające się w roli eksperta w danym temacie, artykułu nawet nie przeczytały, a do wyrobienia sobie opinii wystarczył im sam tytuł. Brzmi znajomo, nie?
Spis treści
Dlaczego czytamy tylko nagłówek?
Żyjemy w czasach, w których mamy dostęp do informacji z całego świata na skinięcie palca. Z jednej strony to dobrze, ponieważ możemy poszerzać naszą wiedzę w dowolnym momencie. Jednak z drugiej strony jest to zgubne, ponieważ dociera do nas tyle informacji na raz, że nie mamy czasu ich dokładnie sprawdzać lub weryfikować. Z racji natłoku informacji jesteśmy przebodźcowani – nie potrafimy się już skupić na jednej rzeczy w takim samym stopniu, jak pokolenie naszych rodziców, czy dziadków. Z tego powodu jesteśmy przyzwyczajeni do pobieżnego sprawdzania newsów i to skupiając się jedynie na tych, które leżą w spektrum naszych zainteresowań.
Wtedy z pomocą przychodzą nagłówki, które w dużej mierze dają nam do zrozumienia, co znajdziemy w tekście. I – niestety – coraz częściej właśnie w tym miejscu kończy się nasza przygoda z danym tematem. Nie traktujemy tytułu jako wprowadzenia do tego, co znajdziemy w artykule, ale jako już kompletną informację. I to taką, na której podstawie możemy już wyrobić sobie opinię o danym zagadnieniu, autorze lub bohaterze tekstu.
Czy mamy czas na coś więcej, niż nagłówek?
Rozkojarzenie i przebodźcowanie to nie jedyne powody, dla których nie wchodzimy w dany artykuł. Kolejnym ważnym powodem jest czas.
W dobie Internetu, treści w nim zawarte najczęściej konsumujemy w międzyczasie na swoich telefonach. A to jedziemy komunikacją i scrollujemy Facebooka, a to stoimy w kolejce i chcemy się czymś na chwilę zająć… To sprawia, że nawet jeśli natrafimy na nagłówek, który nakłoni nas do przejścia do artykułu, to najprawdopodobniej tego nie zrobimy. Bo dojedziemy do swojego przystanku, skończy nam się przerwa w pracy, albo nagle będziemy musieli zrobić coś ważniejszego.
Możecie być niemalże pewni, że zapomnicie już wrócić do tego, co początkowo wpadło Wam w oko. A być może przy następnej chwili wolnego wyjdziecie z założenie, że przy tak ograniczonym czasie, może uda Wam się znaleźć coś jeszcze ciekawszego.
Czy warto oceniać książkę po okładce?
Czasem bardzo ciężko w jednym zdaniu tytułowym zawszeć wszystko, co znajdzie się w tekście. Zdarza się też, że jest to fragment wyrwany z kontekstu, który dopiero po wejściu w artykuł ujawnia całą prawdę. Popularne są również nagłówki clickbaitowe, których celem jest wywołanie kontrowersji. Twórcy dwoją się i troją, żeby za pomocą tytułu zachęcić czytelników do przejścia do pełnej treści. Mimo to, z powodu natłoku bodźców, rzadko to robimy, co nie przeszkadza nam w wyrobieniu sobie odpowiedniej opinii.
Jako przykład przedstawiamy artykuł naszej twórczyni Karoliny Wilk z bloga kinka.blog.pl. Widząc sam tytuł wpisu, Karolina mogłaby się narazić feministkom i przeciwnikom patriarchatu. Czy taki był jej zamiar? Przekonajcie się sami, czytając cały artykuł.
Nie da się zdobyć pełnej wiedzy w danym temacie, nie czytając całego artykułu. Zdajemy sobie sprawę, że nie zawsze jest czas, żeby zapoznać się z całością, jednak w związku z tym nie powinno się wyrabiać sobie określonej opinii, która może okazać się krzywdząca i niesprawiedliwa.