Nie ma takiego smutku, którego nie wyleczyłaby zupa. Przynajmniej w moim przypadku. Chociaż ja zupy jem cały rok, to zdaję sobie sprawę, że wiele osób preferuje je bardziej jesienią czy zimą. No to podwińcie rękawy i poszerzcie swoje płynne horyzonty – mam kilka świetnych inspiracji, które rozgrzeją żołądek i wprawią łyżki w drganie.
Spis treści
Po prostu zupa
Zupa to przede wszystkim potrawa pozwalająca nam wykorzystać to, co mamy. Zanim zdecydujemy się na podjęcie wyzwania i nawarzenie wywaru z drogich ingrediencji i o skomplikowanym składzie, to pomyślmy, co możemy zużyć, aby nie zepsuło się w lodówce, a nakarmiło głodne brzuchy. Mnie urzekły proste i tradycyjne przepisy z bloga ,,Z chaty na końcu wsi’’. Autorka poleca m.in. kolorową zupę jarzynową, czyli klasyk, o którym tak często zapominamy. Co jest w niej najlepsze? To tak konkretna i sycąca zupa, że w zasadzie robi robotę za pierwsze i drugie danie. Wystarczy nam trochę kalafiora, brokuła, duży ziemniak, marchewka i cebula, a za podstawę bierzemy po prostu bulion(warzywny lub mięsny). Opcjonalnie dodajemy ulubione dodatki, np. koperek lub śmietankę do zabielenia. Gwarantuję, że nie uda Wam się zepsuć takiego dania, a jedynie polepszyć sobie humor. W ,,chatce’’ serwuje się też coś iście sezonowego jesienią, czyli zupę dyniową z gruszką i imbirem. Dynia to królowa październikowo-listopadowych stołów, a intensywny imbir zalecany jest w takim sezonie przeziębień. Dorzucone do takiego kremu chili miło rozgrzeje od środka, a gruszka nada słodkości. Jedzmy dynie, bo to fenomenalne warzywo, o którym często zapominamy. Nie można nie wspomnieć też o jednej z moich ulubionych zup – bazuje na królowej polskich warzyw – cebuli. Autorka bloga proponuje trochę inną wersję cebulowej od francuskiego pierwowzoru. Bo możecie wykorzystać zwykły bulion warzywny, grzanki z ulubionego chleba i najzwyklejszą goudę, a i tak wyjdzie nieziemsko i wykwintnie. Nie wspominając o sycących właściwościach.
Jak grzyby po deszczu
Nie ma polskiego stołu bez esencjonalnej zupy grzybowej, tak jak nie ma opcji, by nie wypróbować wywaru z podgrzybków autorstwa Smacznej Pyzy, czyli blogerki Izy. W Polsce uwielbiamy zbierać grzyby, a jeszcze bardziej później je przetwarzać. Dlatego szykujcie ulubiony bulion, dużo podgrzybków, ziemniaków i obowiązkowo czosnek i cebulę. Pani Iza poleca właśnie taką mieszankę, ale makaron jako dodatek też jest mile widziany. To była opcja dla leniwych i mniej wymagających, a teraz prawdziwa perełka. Smaczna pyza serwuje również przepis na bardzo nietypową zupę. Wiecie co to szmaciak? To może nazwa ,,siedzuń sosnowy’’ mówi Wam więcej? Nadal nic? Chodzi o kozią brodę. Ten dziwny grzyb już nie jest pod ochroną, więc zbierać go można do woli, a po uciążliwym procesie czyszczenia uwarzyć sobie w nagrodę pyszny krem z pieczonych warzyw i właśnie szmaciaka. A jak już w temacie jesienni, to nie może zabraknąć treściwej soczewianki, która spodoba się niejednemu weganinowi. Chociaż pani Iza do swojej dodaje wędzoną kiełbasę, to spokojnie można ten składnik pominąć. Zupa z soczewicy pełna jest ziemniaczków, marchewki, pietruszki i pomidorów. Z pewnością rozgrzeje po długim, jesiennym spacerze. Jeżeli soczewica nie jest pierwszą rzeczą, jaka przychodzi Wam do głowy w porze obiadu, to może to cudo zmieni Wasze zdanie i nastawienie.
Ach, ta tajska
Zupa tajska na pysznym mleczku kokosowym zaczęła podbijać i polskie stoły. Jestem jej fanką w wielu wariantach. To jest właśnie najfajniejsze – bazuje na kilku składnikach, ale możemy trochę z nią pokombinować. Jest sycąca, esencjonalna, pełna różnych smaków i aromatów, a także mega rozgrzewająca. Na blogu ,,Health-fit-life’’ znajdziecie wersję z kurczakiem, ale spokojnie możecie zastąpić go tofu, łososiem, krewetką lub… czym tylko chcecie. Blog ,,Kulinarne przygody Gatity’’ poleca wersję z fasolką szparagową i marchewką. Więc co kto lubi. Taka zupka nie obciąża żołądka i nie jest tucząca, więc osoby dbające o sylwetkę na pewno się z nią polubią. A jak już ruszyliśmy w kulinarną podróż po świecie, to zobaczmy co jeszcze możemy uwarzyć, aby poczuć egzotykę w misce. Autor bloga ,,Facet i kuchnia’’ testuje przepis jednego z rockowych muzyków i na warsztat bierze wietnamską Pho Ga, czyli azjatycki rosół. Piękno zupy Pho tkwi w różnorodności. Każdy region przyrządzi ten bulion nieco inaczej, ale to nadal ta sama zupa. Do tego to kupa zabawy, bo do wykonanej bazy dodajemy po prostu to, co lubimy. Od kaczki po pekińsku, po owoce morza, aż do tradycyjnego kurczaka. Autor do swojego bulionu proponuje szeroki makaron ryżowy, kiełki fasoli, kolendrę, czerwoną cebulkę, limonkę i ostry sos chili. Coś pięknego.
Jeżeli garnek ciepłej zupy nie wywołuje u Was motylków, to coś z Wami nie tak. A jeżeli nie macie po prostu pomysłu na jednogarnkowy, płynny obiad, to wystarczy sięgnąć do blogów. Bo najlepsze zupy to po prostu wytwory naszej głowy i zalegające w spiżarce warzywa i dodatki.