Niech nie zmylą Was te tajemnicze słowa z tytułu. To nie materiał dla dorosłych. Ale i tak będzie trochę nieładnie. To, że świat internetowych randek różni się od tych na żywo – wie każdy. Rozwój sytuacji społecznych sprzyja również rozwojowi nowych terminów i zachowań, a ja wyjaśnię Wam kilka z nich.
Spis treści
Ławka rezerwowych
Pary na Tinderze kolekcjonuje się niczym pokemony. Najczęściej jednak z wieloma z nich nie rozpoczyna się nawet rozmowy lub po prostu bardzo szybko kończy. I pewnie nic w tym złego – ot naturalna sprawa. Ja jednak chcę przybliżyć Wam nieładne praktyki pewnych stałych bywalców.
I tu pojawia się benching. To sytuacja, w której Wasza nowa para daje Wam znać, że trzyma Was na ławce rezerwowych. Czyli: dobrze nam się rozmawia, jesteś ok, może przydasz się na czarną godzinę, gdy inne opcje zwiodą. Nawet, jeżeli nie jest to wypowiedziane wprost, to czuć obecność w tinderowym czyśćcu. Ta praktyka rozpoznawana jest, gdy nasza para chętnie z nami flirtuje, ale powiadamia nas też o swoich ostatnich podbojach czy trudach w podrywaniu innych kobiet lub mężczyzn. A my – cóż, czekamy.
Olej ducha
Termin ghosting mógł obić się Wam o uszy. Nie jest stosowany tylko na portalach randkowych, ale również w zwyczajnych przyjacielskich relacjach. Jeżeli prowadzicie z kimś częste rozmowy i jesteście w trakcie bliskiego poznawania, a Wasz rozmówca nagle znika, nie odpisuje i ślad po nim zaginął to… jesteście ofiarą ghostingu.
Ten trend może mieć kilka przyczyn. Często uciekający chce zwrócić na siebie uwagę lub po prostu być otwartym na kilka opcji bez palenia za sobą mostów. Ofiara natomiast może zacząć szukać winy w sobie lub zwyczajnie się zmartwić. Niby tracimy kogoś, kogo nigdy nie widzieliśmy, a jednak odczucia pozostają… upiorne.
Nasz przyjaciel spinacz
Pamiętacie wordowskiego towarzysza pojawiającego się bez zapowiedzi z naszym ekranie? Niby zwykle nie był nam potrzebny, ale nie dał o sobie zapomnieć. Paperclipping to kolejne pojęcie rodem z Tindera. Jeżeli już padliśmy ofiarą ghostingu, to nasz „oprawca” może przejść do etapu numer dwa. Nagle pojawia się znienacka niczym przyjazny spinacz, aby nie dać nam zapomnieć. Nie ma nowych intencji ani zainteresowania – po prostu o sobie przypomina.
To egoistyczne zachowanie, trzymanie drugiej osoby na małym ogniu, wynika z potrzeby ciągłego kontrolowania sytuacji. Widocznie niektórych rajcuje sprawdzanie, czy jego opcja B nadal czeka po drugiej stronie ekranu.
Zombie na orbicie
Nie mam nic przeciwko portalom czy aplikacjom randkowym – są happy endy, są komiczne sytuacje, wszystko trzeba robić z rozsądkiem. Jednak przeraża mnie ilość negatywnych praktyk, których doświadczają użytkownicy. Już wyżej poznaliście trzy, a to nie wszystko.
Jest jeszcze na przykład orbiting, czyli taki ghosting w wersji creepy. Przestajemy odzywać się do drugiej osoby, jednak lajkujemy jej posty w mediach społecznościowych i dajemy znać, że ją obserwujemy, bez żadnego bliższego kontaktu. Jest również zombieing, który zaliczam do ekstremum. Wracamy z internetowego cmentarzyska tylko po to, aby kogoś gnębić. Przykładowo, pisząc niemiłe komentarze lub otwarcie krytykując.
Podrywanie 2.0
No i wisienką na torcie są nowe trendy w internetowym podrywaniu. Poznajcie negging i whelming. Pierwszy termin odnosi się do praktyki krytykowania na dzień dobry. Zamiast wymiany kilku niewinnych zdań z nową parą zaczynamy od przyczepienia się czegoś i otwartej krytyki. Nie: hej, masz prześlicznego kota!, ale hej, widzę, że tylko kot z Tobą wytrzymuje…typ starej panny, co? Nie jestem dobra w neggingu, więc wyobraźcie sobie, że to jeden z lżejszych tekstów. Cel: zbicie samooceny naszej pary i spowodowanie, że zagłębi się w rozmowę przez irytację czy nawet złość.
Czy dzięki aplikacjom randkowym można stworzyć normalny związek?
Whelming jest nieco delikatniejszy. To zaznaczenie naszej parze, że aktualnie flirtujemy z całym wianuszkiem innych osób i jest to bardzo przytłaczające i męczące. Robimy to często, aby dana osoba miała nas za niezwykle pożądany obiekt, któremu w świecie randek jest baaardzo ciężko.
Czy praktykujący whelming powiedziałby przypadkowo poznanej w barze osobie: Cześć, mogę kupić Ci drinka? Tylko szybko, bo mam dzisiaj jeszcze 5 innych osób i muszę oszczędzać siły. Albo Hej, w liceum chyba nie miałaś fanów przez te blizny po trądziku? No właśnie. Internet to safe place dla wszelkiego rodzaju paskudztwa, nowe trendy w cyberrandkowaniu mają się więc świetnie. Mam nadzieję, że zostaną tam głęboko i nigdy nie przenikną do prawdziwego życia.