O Kardashiankach mówi – podwójne agentki patriarchatu, a celebrytom promującym suplementy na odchudzanie, życzy publicznej biegunki na czerwonym dywanie. Jameela Jamil, to nie tylko aktorka i prezenterka, ale nowa ikona ruchu body positivity i bohaterka walcząca z body shamingiem tak, jak powinno się to robić.
Spis treści
Odwieczna walka z normalnością
Ciałopozytywność nie jest wynalazkiem ostatnich miesięcy. Z ruchem body positivity mamy do czynienia już od ponad 20 lat. Niestety marki nadal wolą reklamować swoje produkty i usługi, wykorzystując image najczęściej białych, szczupłych i maksymalnie wyretuszowanych kobiet. Jeżeli masz kilka zbędnych kilogramów, trochę rozstępów i trądzik – najlepiej nie wychodź z domu. Taki komunikat kobiety na całym świecie widzą codziennie, ale Jameela Jamil wypowiedziała temu wojnę. Jej kampania I weigh najpierw zawładnęła Instagramem, a teraz ma szansę na przemianę w organizację z prawdziwego zdarzenia, która nie tylko będzie promowała ciałopozytywność, ale realnie wdrażała ją do życia codziennego.
Too fat, too old, too ethnic
Szczupła, piękna i utalentowana – Jameela Jamil na pierwszy rzut oka nie wygląda na reprezentantkę ciałopozytywności. I tu moja uwaga – absolutnie nikt nie powinien dyktować nam, kto może reprezentować dany ruch, a kto nie. Jamil przez lata walczyła z zaburzeniami odżywiania i hollywoodzką segregacją. Wmawiano jej, że jako niebiała, niefiligranowa i za stara, nie odniesie już sukcesu w showbiznesie. Teraz, po dużym sukcesie The Good Place, daje głos ruchowi body positivity. Nie wstydzi się pokazywać bez makijażu i w wyzywających nagraniach uczy kobiety… jak kochać swoje ciało i olać hejterów.
Najpierw środek, potem wygląd
Teraz boją się jej wielkie koncerny i firmy kosmetyczne, a w twitterowych walkach nie ma sobie równych. Głośno krytykowała Avon za ich kampanie antycellulitowe, a znane celebrytki za promowanie szkodliwych suplementów do chudnięcia i detoxu. Gdy jej instagramowa skrzynka zaczęła zapełniać się historiami osób, które na co dzień dotyka body shaming, postanowiła coś z tym zrobić. Tak powstał profil I weigh, który publikuje zdjęcia kobiet i mężczyzn, otoczonych słowami podkreślającymi ich życie, a nie tylko wygląd. Artystka, optymistka, kociara, córka imigrantów… Bo to, kim jesteśmy, co kochamy i robimy, jest naszym prawdziwym obrazem, niezależnie od trądziku, cellulitu czy (przede wszystkim) wagi.
https://www.instagram.com/p/BseJUwNn1Ei/
Kampania, która jest bardzo Tahani?
Zalewa mnie krew, kiedy coraz częściej spotykam się z krytyką działań Jamil. Dla tych, którzy JESZCZE nie widzieli The Good Place, spieszę z wyjaśnieniem. Postać Jamil w serialu, to bogata dziedziczka, która za życia działała charytatywnie i zawsze w świetle reflektorów, a jej dobre uczynki niekoniecznie miały szczere podłoże. Chociaż daleko jej było do czarnego charakteru, to serialowa Tahani jeszcze wiele musiała nauczyć się o etyce. Internet pełny jest krytyki i przyrównywania Jamil do jej postaci. Zarzuca się jej, że atakuje tylko duże gwiazdy, które odeprą atak, natomiast omija publiczne dyskusje i większych graczy. Tylko pamiętajmy o ważnej kwestii – walka z body shamingiem i pokonywanie stereotypów nigdy nie była łatwa. Potrzeba do tego czasu i uporu, a Jameela Jamil z pewnością go ma.
[embedyt] https://www.youtube.com/watch?v=oBbpWLWJsIg[/embedyt]
Nie potrzebujemy Kim Kardashian wciskającej nam lizaki na zahamowanie apetytu, czy paskudnych kampanii antycellulitowych finansowanych przez duże koncerny. Potrzebujemy akceptacji i w końcu – pokazania, że nie ma tylko jednego modelu ciała, który jest dopuszczany na czerwonym dywanie, domowym dywanie, Starbucksie, okładce gazety czy zwykłym selfie. Ciekawa jestem Waszych opinii – czy w XXI wieku mamy szansę na bycie ciałopozytywnym?