Body positive to termin, który na dobre zagościł już w mainstreamie. I świetnie – w końcu nie ma jednego właściwego wzorca tego, jak powinno wyglądać ludzkie ciało. Przez wiele lat kobiety żyły pod presją i próbowały dążyć do sylwetek oglądanych w kolorowych czasopismach. Dziś nadal się to zdarza, ale wygląda na to, że zaczynamy patrzeć na swoje ciała z nieco większą życzliwością – między innymi za sprawą coraz głośniejszego ruchu body positive.
Spis treści
Każde ciało jest piękne
Ciałopozytywność jest dziś w modzie i coraz więcej marek buduje swój wizerunek jako tych, dla których każde ciało jest piękne. Ale od czego to wszystko się zaczęło? Jedną z pierwszych głośnych kampanii była akcja Dove z 2004 roku pod hasłem Real Beauty. Ale czy faktycznie to marka Dove odpowiada za powstanie ruchu body positive i za jego równoczesną komercjalizację?
Więcej o historii ciałopozytywności opowiadają Julia Oleś, czyli fabjulus oraz Martyna F. Zachorska, czyli paniodfeminatywow.
Okazuje się, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to, kto stoi za początkami ciałopozytywności. Wiemy, że ruch ten ma swoje korzenie w latach 60. XX w. w nurcie fat liberation, który miał na celu odrzucenie społecznej dyskryminacji osób grubych.
W 1996 roku powstała fundacja The Body Positive założona przez Connie Sobczak i Elizabeth Scott i to właśnie tym dwóm kobietom przypisuje się stworzenie terminu body positive.
Idea czy produkt?
Dziś ideę ciałopozytywności dostrzegamy nie tylko wśród producentów kosmetyków, ale również w działaniach modowych gigantów. Największe i znane na całym świecie marki zaczęły prezentować swoje ubrania nie tylko na kobietach w rozmiarze 34 i 36, ale również tych większych, tak często przecież spotykanych wśród klientek tych sieci. W reklamach pojawiają się nie tylko odbiegające od kanonu ciała, ale również nieidealne uśmiechy, całkiem zwyczajne włosy i naturalne, pozbawione make-upu buzie. O ciałopozytywności mówią influenserzy, mówią media i mówią koleżanki przy kawie. Body positive zatacza coraz szersze kręgi.
Od jakiegoś czasu pojawiają się głosy, że przez taką komercjalizację hasło body positive nie ma już nic wspólnego z pierwotną ideą, a stało się jedynie sloganem marketingowym. I pewnie jest w tym sporo prawdy. To trochę jak z ekologią w handlu. Super, że firmy zauważają, że bycie eko to atut przyciągający nowych klientów. Nieprzyjemnie robi się w momencie, gdy takie działania idą zbyt mocno w stronę greenwashingu.
Czy każda kampania marketingowa wykorzystująca ciałopozytywność będzie w pełni etyczna i szczera? Oczywiście, że nie. Ale mimo to większość takich działań ma pozytywny wydźwięk, a wykorzystywanie w kampaniach różnych sylwetek powinno przestać być ciałopozytywnością, a zacząć być normalnością.