Zdarza Wam się słuchać o dzieciach koleżanek? Że nie marudzą, zawsze zjadają cały obiadek, nie robią awantur… Istne aniołki! Czemu Wasze nie są takie grzeczne? Ale zaraz… czy tu na pewno o grzeczność chodzi?
Spis treści
Grzeczne, czyli jakie?
Wielu dorosłych zdaje się nie dostrzegać, że słowo “grzeczny” wcale nie oznacza tego samego, co “posłuszny”. Zwraca na to uwagę jedna z naszych twórczyń – Magda Więckowska, autorka bloga magdapisze.pl o profilu na Instagramie o tej samej nazwie.
Bycie grzecznym nie ma nic wspólnego z tłumieniem swoich emocji czy pozwoleniem na naruszenie swoich granic. Ale bycie posłusznym już tak. To, że rodzice utożsamiają bezwzględne posłuszeństwo z byciem dobrym dzieckiem może na dłuższą metę bardziej zaszkodzić niż pomóc.
W końcu dzieci, tak samo jak dorośli, też mają swoją osobowość, swoje trudniejsze chwile i gorsze dni. Tylko, że dorosłemu nikt nie powie “Zachowuj się!” albo “Masz zjeść do końca!”. Dlaczego więc dzieci mają to słyszeć?
Wywieranie na dziecku presji by było posłuszne często prowadzi do tego, że dziecko zachowuje się dobrze, bo chce uniknąć kary. Tłumi więc swoje emocje i zmusza się do rzeczy, na które nie ma ochoty, żeby tylko rodzice byli szczęśliwi. To kiepska lekcja asertywności – cechy, która będzie szalenie ważna w dorosłym życiu.
Czy dziecko robi komuś na złość?
To, że dzieci zachowują się “niegrzecznie” nie ma często nic wspólnego z tym, że latorośl chce zadziałać Wam na nerwy i celowo nie zbiera zabawek lub przedłuża powrót do domu z placu zabaw.
W przeciwieństwie do dorosłych, dzieci nie potrafią jeszcze odpowiednio wyrazić swoich emocji, a dodatkowe 5 minut zabawy to dla nich znacznie ważniejsza sprawa niż Wasza kolacja. Wymuszanie posłuszeństwa w takich momentach najczęściej niesie dla dziecka przekaz: “Twoje sprawy nie są ważne”.
Często to, jak reagujemy na dziecięce humory ma swoje podłoże w sposobie naszego wychowania. Nasi rodzice i dziadkowie często wymuszali posłuszeństwo u dzieci za pomocą kar i nagród. Nie było miejsca na rozmowy i cierpliwe tłumaczenie, normą było za to krzyczenie i straszenie przemocą. Od nas jednak zależy, czy będziemy ten schemat kontynuować.
Więcej na ten temat przeczytacie w przypiętym poście u innej naszej twórczyni, mianowicie Anny Ługowskiej – Tabaj, którą Internet zna jako autorkę bloga tabayka.pl.
Dzieci nie robią na złość swoim zachowaniem. Czasami po prostu chcą nam coś przekazać, ale jeszcze nie wiedzą, jak to zrobić. A kto inny ma je zrozumieć, jak nie kochający rodzice? Słuchajmy naszych dzieci i pamiętajmy, że w wychowaniu nie chodzi o posłuszeństwo wobec nas, ale o to by dziecko stało się samodzielnym, dojrzałym emocjonalnie dorosłym.