Spis treści
Rośnie liczba pustych mieszkań
Ten trend, chociaż najwyraźniej widoczny w Warszawie, widoczny jest w wielu miastach Polski. Prywatne osoby mają puste mieszkania, których często nie są w stanie samodzielnie wynająć. Przez to zgłaszają się do agencji… i wcale nie jest lepiej. Wysokie ceny, prowizje i większa ilość ofert niż klientów. To wszystko sprawia, że najemcy mogą być wybredni. I tacy są. Teraz to oni dyktują warunki. Osoby szukające mieszkania odmawiają już płacenia prowizji agencjom. Z tego względu firmy obciążają nimi właścicieli mieszkań. Dodatkowo często proponują różne upusty, takie jak np. pierwszy miesiąc za darmo.
Skąd taka gwałtowna zmiana?
Jeszcze do niedawna najemcy byli uzależnieni od właścicieli mieszkań. Nie mogli pozwolić sobie na ustalanie własnych warunków i musieli brać to, co jest. Później nastąpiły gwałtowne zmiany. Pierwszym ich powodem jest wojna na Ukrainie. Ukraińcy uciekali do Polski, gdzie wynajmowali mieszkania na potęgę. Często za znacznie wyższe stawki, niż dotychczas obowiązywały. Teraz wielu z nich wraca do swojego kraju, a mieszkania zostają puste.
Do tego dochodzi Bezpieczny kredyt 2%. Zarówno inwestorzy, jak i osoby prywatne, zaczęli kupować mieszkania. Znaczna część dotychczasowych najemców z Polski przeprowadziła się do własnych mieszkań. Na rynku pojawiło się też więcej lokali kupionych z myślą o ich wynajmie. Wiele z mieszkań kupionych od deweloperów właśnie teraz trafia na rynek. To oznacza, że ofert jest naprawdę ogrom. I najemcy wiedzą, że mogą pozwolić sobie na ostre negocjacje. W końcu większość inwestorów chce, żeby puste mieszkania na siebie zarabiały. Lepsze nawet niewielkie pieniądze, niż koszty związane z ich utrzymaniem.
https://twitter.com/DawidParzyk/status/1785608226446123010
Inwestorzy nie potrafią się dostosować
Osoby (i firmy), które kupowały mieszkania jeszcze niedawno, inwestowały z myślą o wysokich cenach. Problem w tym, że w tym czasie wszystkie się zmieniło. Swoje plany trzeba poddać ponownej weryfikacji. Niemal niemożliwe jest teraz, żeby wynająć lokal w cenie, o jakiej myślało się jeszcze 2-3 lata temu. Część inwestorów przerzuciła się na wynajem krótkoterminowy. Z kolei ci, którzy chcą wynająć na na dłuższy czas i za większe pieniądze, nie mogą znaleźć klientów.
Wzrosła liczba pustych mieszkań czekających na najemców, a ilość chętnych spadła. To z kolei prowadzi do tego, że cena wynajmu mieszkania w Warszawie zmalała o 10 do nawet 20%. W dodatku klienci coraz bardziej zwracają uwagę na standard. Nikt już nie skusi się na mieszkanie w dobrej lokalizacji, jeśli jest ono zaniedbane czy nieodświeżone. Standardy rosną. Trzeba się do nich dopasować, bo zwyczajnie nie ma innego wyjścia.
Ceny najmu w Warszawie
Obecnie ceny kawalerek wahają się od 2,5 do 2,7 tys. zł, a większych mieszkań w dobrych dzielnicach od 4 do 4,5 tys. złotych. Są to kwoty dotyczące lepszych lokalizacji w bardziej luksusowych dzielnicach, takich jak Śródmieście, Wilanów czy Saska Kępa. Co ciekawe, niewiele mniejsze stawki są na Białołęce. To właśnie tam najchętniej mieszkań szukają ludzie, którzy cenią sobie spokój, względną ciszę, kontakt z przyrodą i… łatwość życia. Białołęka, chociaż do niedawna uchodziła za „koniec świata”, jest dobrze skomunikowana, ma wszystko, co potrzebne, a przy tym nie ma mowy o problemach z parkowaniem samochodu.
Patowa sytuacja
Ceny najmu drastycznie spadły. Właściciele mieszkań nie chcą zaakceptować nowej rzeczywistości, więc domagają się wyższych cen. Tych jednak nie osiągają, ponieważ rynek jest przepełniony. W efekcie inwestorzy, odmawiając załagodzenia warunków najmu, tracą. Nie mają klientów, a ich mieszkania stoją puste, jedynie generując koszty.
Istotna dla rynku najmu jest również praca zdalna. To właśnie ona, w znacznej mierze, przyczyniła się do spadku ilości najemców długoterminowych. Coraz mniej osób decyduje się podpisać umowę na 12 miesięcy. Pracując zdalnie, często można podróżować – po co więc płacić za wynajem mieszkania, które i tak długo stoi puste? W dodatku rynek pracy również stał się elastyczny. Nigdy nie wiadomo, czy za rok będzie się w tym samym miejscu. Dlatego teraz w modzie są krótkie terminy najmu, a złotym środkiem jest okres 6 miesięcy. Choć i z tym bywa ciężko.
To jeszcze nie koniec zmian
Chociaż eksperci nie przewidują dalszego spadku cen najmu, to inwestycyjne mieszkania jeszcze skomplikują życie. Według prognoz, zakup mieszkania w niedługim czasie będzie wiązał się z kosztami o ok. 10% większymi niż obecnie. Lokale podrożeją. Przynajmniej teoretycznie. Bo jest jeszcze możliwość, że wkrótce na rynku pojawi się wiele nowych ofert. Będą to głównie mieszkania, które inwestorzy kupili z myślą o ich wynajmie. Nie mogąc jednak znaleźć klientów, mogą zdecydować się na sprzedaż.
Nie wydaje się prawdopodobne, żeby mieszkania staniały. Bardziej możliwe jest, że utrzymają się na podobnym poziomie lub lekko podskoczą ich ceny. Rynek jednak jest dynamiczny i nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Ale obecna sytuacja daje do myślenia. Teraz korzystają najemcy, którzy mają w tym temacie wiele do powiedzenia.