Któż z nas nie lubi rywalizować i czuć, że jest w czymś najlepszym? Jednak czy na pewno zawsze warto być numerem jeden, a może czasem lepiej, po prostu, odpuścić?
Ten artykuł rozpocznę od prywatnej anegdoty, która, na moje szczęście, dotyczy tylko tej jednej, konkretnej sytuacji.
Mój partner to taki gracz – gawędziarz. Śledzi wszystkie nowinki, kupuje gry w dniu premiery, jego najlepsi kumple to zawodowi gracze Counter Strike’a, a urlopy spędza pomagając organizować największe turnieje e-sportowe w Polsce. No to tyle z teorii. Bo w praktyce wszystkie te gry, które kupuje, przechodzę ja, a on w tym czasie biega w tę i z powrotem po tym samym mostku (od prawie 15 lat!) z tymi samymi 4 ziomkami (również od 15 lat) w League of Legends.
Zdarza się jednak, że od święta zasiądzie ze mną wspólnie przy konsoli i wtedy robi się śmiesznie. Gram na co dzień, więc nowa plansza w platformówce, gdzie liczy się czas jej przejścia wjeżdża mi już z automatu. I niech się tylko okaże, że finalnie miałam lepszy wynik od niego. Był taki wieczór, który przerodził się w ranek, bo byłam szybsza o kilka setnych sekundy. A potem włączyliśmy filmik na YT, w którym ziomek z Azji przeszedł tę samą planszę 10 razy szybciej, niż my. I dopiero wtedy pojawiła się myśl, że warto odpuścić i po prostu cieszyć się ze wspólnie spędzonego czasu.
Spis treści
Predyspozycje do bycia najlepszym
Geny, środowisko, w którym dorastamy, cechy charakteru, ilość poświęconych godzin na rozwijanie swoich umiejętności, a nawet możliwości finansowe… To tylko część składowych, które decydują o tym, czy w danej dziedzinie będzie się najlepszym. Te czynniki mogą też pomóc zadecydować, czy warto dążyć do zawodowstwa, czy jednak poprzestać na traktowaniu danych aktywności, czy umiejętności w kategoriach przyjemnego hobby.
I właśnie na tym drugim, czyli na przyjemnym hobby chciałabym się skupić. Niby wiemy, że to tylko dla zabawy, jednak część z nas rywalizację traktuje nieco zbyt serio. I tak jak mój partner w przypadku wspólnej gierki, nie spocznie dopóki za wszelką cenę nie udowodni, że to on jest tym najlepszym. Oczywiście, że miło jest łechtać swoje ego i poczuć tę satysfakcję, że można się wyróżnić na tle innych. Ale czy na pewno warto?
Kiedy warto odpuścić?
Potrzeba rywalizacji i bycia najlepszym za wszelką cenę może skutecznie zepsuć wspólną zabawę. Relacje międzyludzkie i bijąca od Twoich bliskich serdeczność po wypowiedzeniu przez Ciebie słów w stylu “super Ci to wyszło, gratulacje!” może okazać się o wiele więcej warta, niż satysfakcja z pokonania wszystkich na swojej drodze. A ta droga może być niebezpieczna nie tylko dla Twoich relacji z tymi, na których Ci zależy, ale również dla samego Ciebie. Przesadny perfekcjonizm i tym samym zawalanie innych, życiowo ważniejszych spraw może być zgubne.
Więcej na ten temat mówi nasz twórca Andrzej Tucholski, który na co dzień prowadzi psychologiczno-poradnikowego videobloga na swoim kanale na YouTube.
Pamiętajmy, że nie da się być najlepszym we wszystkim. I jeśli nie planuje się kariery zawodowej w danej dziedzinie, to to jest naprawdę okej. Taka świadomość jest oznaką dużej dojrzałości oraz dystansu do siebie i właśnie te cechy mogą przynieść największą satysfakcję.