Mają mocne silniki, bogate wyposażenie, świetnie się je prowadzi i są niezwykle wygodne, jednak wszystko do momentu, w którym nie zaczynają się psuć. Kilkunastoletnie samochody z segmentu premium wciąż cieszą się olbrzymim zainteresowaniem ze strony polskich kierowców, chociaż większości z nich po prostu na nie nie stać. Głęboko wierzę w to, że za sprawą tej publikacji chociaż część osób myślących o takiej bryce po prostu przejrzy na oczy.
Do napisania tego tekstu zainspirował mnie wpis naszego twórcy Michała Lisiaka z MotoRewia.pl. Michał bardzo często porusza tematykę świata motoryzacji i co najważniejsze, nie patrzy na nią przez różowe okulary, co akurat wyjątkowo mi odpowiada. Podobnie jest i tym razem, gdy podjął temat pojazdów używanych z segmentu premium. Za przykład posłużyło niezwykle popularne BMW 5 (kliknij tutaj i przeczytaj wpis Michała Lisiaka).
Już sam początek wpisu dość mocno daje do myślenia. Chociaż BMW 5 z 2005 roku można kupić za 17-20 tysięcy złotych, a trzy lata młodszy egzemplarz poniżej 30 tysięcy złotych, wiele osób zapomina o tym, że koszt pojazdu to nie tyko jego zakup, ale także szereg kosztów dodatkowych, co dla wielu osób może stać się prawdziwą lawiną większych wydatków.
Najtańsze sprzęgło? 600 złotych. Dwumas? 2200 zł. Pompa wspomagania układu kierowniczego? 1200 zł, a mówimy tutaj przecież tylko o samych częściach, bez kosztów robocizny, która jest przecież coraz droższa, zwłaszcza przy tego typu pojazdach.
Nie będę się tutaj rozwodził nad innymi wielce prawdopodobnymi wydatkami, całą litanię znajdziecie w powyższym wpisie. Fakty są takie, że utrzymanie tego auta kosztuje wiele lub też proporcjonalnie wiele przy polskich zarobkach. Masz BMW, to przecież Cię stać.
Mierzmy siły na zamiary
I oczywiście rozumiem, że taki pojazd na pewno fajnie się prowadzi, ma dobrego kopa i jest niezwykle wygodny, jednak wyłącznie do momentu, gdy wszystko jest sprawne. A że w kilkunastoletnim aucie ma się po prostu co popsuć i psuje się?
Michał Lisiak podsumował swój wywód następującymi słowami:
Żaden samochód klasy premium nie był projektowany z myślą o ludziach, którym ledwo starcza od pierwszego do pierwszego
Podpisuję się pod tym stwierdzeniem obiema rękami. Ponadto liczę na to, że sporo młodych kierowców i osób o mniej zasobnym portfelu przeczyta ten tekst i weźmie sobie zawarte w nim rady głęboko do serca.
Nie mówię, że samochód służy tylko do przemieszczania się z punktu A do punktu B – chociaż w sumie właśnie po to został stworzony – jednak jest cała masa marek oferujących samochody w cenach dla zwykłego śmiertelnika. Bez wątpienia do tego grona nie należy BMW czy Mercedes.
Niby to wszystko oczywiste oczywistości, ale dlaczego tak wiele osób o tym zapomina?