Kolejny miesiąc i kolejne głupie wyzwanie rzucane na TikToku, platformie bijącej wszelkie rekordy popularności. No tyle, że holocaust challenge nie jest tylko głupie – jest potwornie obraźliwe i ignoranckie. A jednak wizerunek aplikacji pozostaje nienaruszony. Gdzie zniknęła zależność przyzwoitości i istnienia marki? Czy jest to już zupełnie luźny temat? Jak wygląda teraz influencer marketing?
Spis treści
Bardzo dziwne miejsce
Kiedy myślę o TikToku, to rysuje mi się taka wizja, że jego fani to dzieci i młodzież, a później dopiero ludzie powyżej 30tki. Osoby między 20. a 30. rokiem życia mają go chyba gdzieś. I nie dziwi mnie to, bo to bardzo specyficzna platforma i jeszcze dziwniejsi influencerzy. Nie można jednak odmówić oryginalności. Content wrzucany przez miliony użytkowników kreuje TikTok i odróżnia od Insta czy Facebooka. Ale wszystko ma swoje granice. Było już wyzwanie polegające na podcinaniu znajomym nóg podczas skoku czy lizanie sedesów w ramach coronavirus challenge. Jednak przy modzie na udawanie ofiar holocaustu zaczynam zastanawiać się, jak to możliwe, że coś takiego jest w ogóle pokazywane? Beata, autorka bloga Punkt siedzenia, trafnie zauważa, że pomysły o zbanowaniu aplikacji stają się w tym momencie całkiem racjonalne.
Antyinfluencer marketing
Zaczęło zastanawiać mnie jak daleko można zajść bez klasy… dla kasy. Niemal codziennie śmiejemy się z kiepskich influencerów, a jednak dostają oni propozycje współpracy i mają tysiące obserwujących. Czyli nie ważne jak mówimy, ważne by mówić, tak? Oby nie było już więcej idiotycznych wyzwań, jak to opisane w poprzednim akapicie, a jedynie dosyć żenujące czy śmieszne promowanie poszczególnych produktów. Zabawne zestawienie serwuje Monika Czaplicka na swoim blogu – możecie je przeczytać tutaj. Szczególnie rozbawiło mnie popijanie drinka w towarzystwie płynu do płukania tkanin i pasta do zębów na torach kolejowych. Monika zwraca uwagę na relacje marka-influencer i jak łatwo można naszemu sponsorowi reputację naderwać, a nie poprawiać. Bardzo to smutne, że wystarczy teraz zrobić nudną fotkę produktu i voilà. Smutne, bo to jak traktowanie swoich odbiorców jak kretynów, na których szkoda nawet kreatywności.
Co dalej?
Cierpliwość kiedyś się skończy, a nastroje pogarszają na maksymalny poziom. Twarde upadki jednak się zdarzają i nawet najwięksi mogą źle skończyć. Może i TikTok radzi sobie świetnie, ale zaczynamy frustrować się ciągłym bombardowaniem reklamami na każdym z portali społecznościowych. Dosyć mają na przykład Europejczycy. A czego? Facebooka. Otóż dane o nas i naszych sąsiadach udostępniane są amerykańskim serwerom giganta social media. Dzięki temu algorytm Zuckerberga lepiej uczy się i profiluje reklamy pod kątem użytkownika. Zaprzestanie wysyłania europejskich danych za ocean może skończyć się ogromnym problemem. Ale dla reklamodawców. Piotr Cichosz z highlab.pl wyjaśnia to prosto w swoim najnowszym wpisie.
Facebook przestanie działać w Unii Europejskiej? To jeden ze scenariuszy
Czyli jednak wszystko ma swoje granice. Zaczyna się od naszego problemu z własną prywatnością. Czy skończy na większym rygorze dla bezmyślnych twórców bagatelizujących ludobójstwo?
Czy każdy może nazywać się influencerem? Nawet jeżeli odbiorcy treści takiej osoby po prostu ją wyśmiewają? Wydawałoby się, że taki ambasador powinien dbać o dobre imię danej marki. A jednak obserwuję więcej nudy i chamskiej reklamy bez polotu.