Zdarzyło Wam się pomyśleć kiedyś “jak to dobrze, że moi rodzice nie mieli Facebooka, gdy byłem/łam dzieckiem”? Jeśli tak, być może bliski Wam jest temat tego wpisu, który zainspirowała jedna z twórczyń – Anna Gemma.
Social media dają nam niesamowite możliwości jeśli chodzi o komunikację i przepływ informacji. Możemy dzielić się każdą chwilą z naszego życia, jednocześnie mając możliwość reagowania na to, co udostępniają inni użytkownicy Internetu Nie możemy jednak zapominać, że ta przestrzeń ma swoją ciemną stronę i nigdy nie wiadomo, kto tak naprawdę ogląda nasze zdjęcia i czyta informacje na profilu. Szczególną uwagę powinni zwracać na to rodzice, którzy oprócz swojego wizerunku, chętnie dzielą się też zdjęciami swoich dzieci. Przypomniała o tym niedawno Anna Gemma, na swoim kanale YouTube.
Spis treści
Wizerunek dziecka w sieci – tak czy nie?
Ja się pewnie domyślacie, sprawa nie jest wcale taka prosta, od tego zresztą zaczyna dyskusję Ania. Bo mimo świadomości zagrożeń, jakie wiążą się z publikacją wizerunków dzieci w wirtualnej przestrzeni, większość rodziców chętnie wrzuca do sieci fotografie i filmy z udziałem najmłodszych członków rodziny.
Nie zapominajmy, że wizerunki dzieci to również element większości blogów familijnych i parentingowych. Twórcy traktują uwiecznianie swoich dzieci, jako część kontentu. Za jego pomocą pokazują swój styl życia, ale też zwracają uwagę na rozmaite problemy związane z wychowaniem dziecka lub normalizują niektóre zachowania, jak np. karmienie piersią w przestrzeni publicznej. Są to więc szlachetne pobudki i warto o tym pamiętać.
Szacunek do dzieci
Ania zaznacza jednak w swoim filmie, że równie często kontent z dziećmi służy po prostu do zarabiania pieniędzy. Są to treści klikalne, nierzadko prowokujące do komentowania, niestety nie zawsze w pozytywnym kontekście. Przypomnijmy sytuację, w której obiektem ataków stała się autorka profilu @rodzinawaustralii – Gosia. Komentujący skupili się głównie na niej, ale nieprzyjemne komentarze padły również pod adresem jej niespełna 3-letniego syna. O sprawie możecie przeczytać we wpisie „Pies lepszy, niż dziecko? Drama na profilu @rodzinawaustralii”.
Celem Gosi nie było oczywiście wywołanie burzy w social mediach. Nie można jednak zaprzeczyć, że istnieją konta, na których obraźliwy, ośmieszający dzieci kontent to norma. Małe dziecko nie ma jednak wpływu na to, czy materiał z jego udziałem zostanie opublikowany, czy nie. To zależy od jego opiekunów. Czy w przyszłości takie dziecko nie będzie miało problemów w związku z pojawieniem się w sieci, na blogu swoich rodziców? Nie wiadomo. Nie każdy jednak musi być dumny z faktu, że jest dzieckiem znanej blogerki. Zwłaszcza, że co raz trafiło do sieci, raczej rzadko znika z niej na dobre.
Jak chronić wizerunek dziecka?
Na koniec, Ania porusza temat realny zagrożeń, jakie wiążą się z upublicznianiem wizerunku pociech w Internecie. Co więc zrobić, by zminimalizować ryzyko, że zdjęcie lub film z naszym dzieckiem trafi w niepowołane ręce? Na to pytanie również znajdziecie odpowiedź w filmie na kanale Ani. Najbezpieczniej wcale nie upubliczniać wizerunku dziecka. Jeśli już jednak chcemy to zrobić, warto pamiętać o tym, by materiały z udziałem pociechy nie były ośmieszające i nie zawierały wskazówek, gdzie dziecko mieszka lub chodzi o szkoły.
Podsumowując, wszystko jest dla ludzi. Pamiętajmy jednak, że nasze dzieci to tacy sami ludzie, jak i my i również mają prawo do prywatności. Szczególnie w Internecie, który jest bardzo szeroką przestrzenią i w którym wizerunek najmłodszych może oglądać (i komentować) każdy.