Nasi dziadkowie pewnie przecierają nadal oczy, kiedy dochodzą do nich słuchy o czterodniowym tygodniu pracy. Jeszcze 50 lat temu praca od poniedziałku do soboty była standardem, a jedynym dniem relaksu pozostawała niedziela. Teraz nie tylko nie potrafilibyśmy sobie tego wyobrazić, ale nawet witamy się powoli z trybem poniedziałek-czwartek. Czy to faktycznie dobry pomysł?
Spis treści
Długi weekend co weekend
Popandemiczne społeczeństwo bardzo chętnie przyjęło rozluźnienie dotyczące naszego trybu pracy, a pracujemy hybrydowo lub nawet zupełnie zdalnie. Oczywiście te nowe praktyki nie zostały przyjęte tak ciepło przez wszystkich pracodawców. Duża część firm wątpi w naszą wydajność na tzw. home office’ie, ale jedno jest pewne – powrotu do pracy w 100% stacjonarnej na pewno nie będzie.
Idziemy nawet o wielki krok dalej, bo wizja czterodniowego tygodnia pracy jest już bardzo realna. Z zaciekawieniem obserwujemy firmy, które zdecydowały się na taką zmianę i wcale nie słychać tu o żadnych spadkach wyników czy machlojkach. Czy taki długo weekend co tydzień to normalka, która czeka nas wszystkich?
Mniej znaczy lepiej?
Portal Vogue.pl przytoczył badanie wykonane przez Uniwersytet w Cambridge. 6 miesięczny eksperyment społeczny wykazał, że pracownicy w trybie 4 dniowym mniej chorowali, byli bardziej zmotywowani i zaangażowani. Niestety trzeba wziąć mocno pod uwagę fakt, że uczestnicy wiedzieli, że są badani i w dużej mierze mogli starać się pracować jak najwydajniej, aby utrzymać swoje wyniki.
Wśród opinii badanych warto jednak przytoczyć takie zalety 4 dniowego tygodnia pracy, jak wyeliminowanie niedzielnego lęku przed poniedziałkiem, zacieśnienie więzi rodzinnych, rozwijanie hobby i lepszą organizację czasu. Uczestnicy lepiej radzili sobie z emocjami, które wywoływała w nich praca, a w domu nie byli już tak bardzo nią zaabsorbowani. Więcej ciekawych wniosków znajdziecie w pełnym tekście tutaj.
A co Polska na 4 dniowy tydzień pracy?
Tak naprawdę to nic nowego dla polskiego przedsiębiorcy. Każda firma może wejść w taki tryb, ale ma one dwie dopuszczalne opcje. Albo pracujemy trochę mniej któregoś dnia, ale dłużej innego, albo mamy wolne piątki, ale tylko pod warunkiem, że przez resztę tygodnia harujemy po 10 godzin dziennie.
Nie o takie rozwiązanie walczy młody pracownik. Pokolenie Z nie chce przecież pracować krócej – chce pracować mniej. I nie ma tu czego krytykować, przecież czasy się zmieniają. Kiedyś dziwiłyby nas wolne soboty, teraz powoli rozważamy wolne piątki. W końcu pracownik ma być skuteczny i robić swoje, a jeżeli zrobi to w 32 godziny, to co komu do tego?
Poważne zmiany w naszym tygodniu pracy jak na razie leżą sobie w sejmowej zamrażarce, ale temat na pewno będzie wypływał, bo wizja wolnego piąteczku jest po prostu warta grzechu.