Nie chcemy już oglądać kont perfekcyjnych pań domu i idealnych matek. W związku z tym coraz częściej możemy zobaczyć publikacje opatrzone hashtagiem #winemom. O co chodzi w tym trendzie i czy faktycznie jest jedynie niewinną modą, która zrzesza zmęczone matki?
Trendy w social mediach zmieniają się na naszych oczach. Dotyczy to również publikacji parentingowych. Kiedyś byliśmy wręcz zachłyśnięci kontami pokazującymi idealne i bezproblemowe życia pań domów. Dziś ta moda na perfekcyjną doskonałość już do nas nie przemawia, bo przecież wiemy, że to nieprawda. A my nie chcemy już nieprawdy.
Z tej potrzeby zrodził się coraz bardziej popularny w ostatnich latach trend, kryjący się pod hashtagiem #winemom. O co chodzi?
Spis treści
O co chodzi w trendzie #winemom?
Z angielskiego wine to wino, a mom to mama. Kobiety, które stosują hashtag #winemom w swoich treściach pokazują nam, że wychowywanie dzieci to ciężka praca, a zwieńczeniem tych wysiłków jest symboliczna, wieczorna lampka wina. Często takie posty są pełne dystansu i humoru, czasem nawet niekoniecznie dotyczą samego alkoholu. Są symbolem niedoskonałości i mówienia wprost: moje życie nie jest idealne i czasem już nie wyrabiam, ale to jest ok.
Na przestrzeni ostatnich lat #winemom stało się sposobem na zamanifestowanie tego, że zmęczone mamy po prostu pragną odskoczni, żeby nie zwariować. Ta ideologia je integruje i sprawia, że nie czują się osamotnione w swoich codziennych zmaganiach. Mogłoby się wydawać, że to bardzo dobry trend, który podtrzymuje na duchu niejedną zmęczoną mamę. Jest jednak pewne ale…
Czy wino szkodzi?
Przecież to nie wódka
Jedna lampka wina przed snem nie zaszkodzi
To dobre na krążenie
Zapewne każdy z nas zna te teksty, które są doskonałym usprawiedliwieniem na jedną niewinną lampkę wina po ciężkim dniu. I o ile zdarza się to raz na jakiś czas, to można sobie na to pozwolić. Gorzej jednak, gdy trend #winemom traktowany jest zbyt dosłownie, a butelka wina staje się nieodłącznym elementem każdego późnego popołudnia i jedynym sposobem na rozluźnienie się i odstresowanie. To łatwa droga do alkoholizmu i problemów zdrowotnych. Bo ta jedna symboliczna lampka wieczorem, wcale nie jest zdrowa.
Więcej na ten temat pisze nasza twórczyni Renia Hannolainen z bloga ronja.pl. W swoim artykule powołuje się na naukowców, którzy uważają, że bezpieczna dawka alkoholu nie istnieje.
Temat jest o tyle trudny, że na każdym kroku mamy są utwierdzane w tym, że codzienna lampka wina to nic złego. Taki feedback dostają nie tylko od innych mam, ale również od koncernów alkoholowych, które w trendzie #winemom dostrzegają spory potencjał marketingowy. Problem pogłębiają również influencerzy, którzy coraz chętniej reklamują alkohol jako najlepszy sposób na wyluzowanie się po ciężkim dniu.
Na to wszystko zwróciła również uwagę Magdalena Komsta, która jest psycholożką. Jej post spotkał się ze sporym zainteresowaniem i skłonił internautów do dyskusji.
Nie ma nic złego we wspieraniu się mam w trudnych chwilach. W końcu do tej pory trudy ich macierzyństwa były przeważnie zamiatane pod dywan, a realne problemy bagatelizowane. Niekoniecznie jednak musi się to wiązać z cyklicznym piciem alkoholu, bo na dłuższą metę taki trend może bardziej zaszkodzić, niż pomóc.